Kategorie
Praga-Północ Różności Ursus

Jak Jacek Wachowicz i Kamil Ciepieńko przegrali Pragę-Północ

Dziś będzie krótka opowieść o hejcie w sieci i poza nią.

Wiem, że Praga-Północ interesuje większość moich czytelników tak jak zeszłoroczny śnieg, ale ta opowieść ma charakter uniwersalny, ponieważ tak naprawdę mówi o arogancji władzy, hejcie i tym, jakie przynosi on w dłuższej perspektywie konsekwencje.

Hejt na lokalnych działaczy

Gdy przeprowadziłem się na Pragę, mocno zaangażowałem się w stowarzyszenie Porozumienie Dla Pragi. W wyborach nie uzyskaliśmy ani jednego mandatu, ale działaliśmy dalej, przede wszystkim punktując radnych ugrupowania Kocham Pragę oraz ich wyjątkowo fatalnych członków zarządu dzielnicy – Dariusza Wolkego oraz Dariusza Kacprzaka.

To punktowanie nie za bardzo im się spodobało, więc zaczęli regularnie obsmarowywać nas w swoich mediach – mianowicie Przeglądzie Praskim prowadzonym przez radnego Kamila Ciepieńkę. Potem zaczęło się suflowanie tematów hejterowi z Portalu Warszawskiego, aby pisał artykuły wymierzone w działaczy Porozumienia dla Pragi – w tym mnie.

Ciepieńko po konsultacjach społecznych w sprawie SPPN groził mi pobiciem, gdy wychodziłem z sali z dzieckiem na rękach. Ujawniłem to, zgłosiłem na policję – on po dwóch miesiącach napisał paszkwil, w którym kłamliwie próbował zrobić z siebie ofiarę całej sytuacji.

Paszkwil ten do tej pory był wykorzystywany przez moich przeciwników – nawet w tych wyborach. Przodowała w tym pewna ursuska radna (taka blondyneczka) oraz jej koleżanki, koledzy i anonimowe konta.

Kocham Pragę przegrywa wybory

Wybory na Pradze potoczyły się dość zabawnie. Radny Ciepieńko – ten od pogróżek – dał się nagrać, jak wymachiwał nożem i groził działaczom Porozumienia dla Pragi w trakcie wieszania banerów. Startował z jedynki, mandat utrzymał, choć stracił głosy w stosunku do 2018 roku. Przeskoczyła go startująca z drugiej pozycji z list Lewicy, MJN i Porozumienia dla Pragi Wanda Grudzień.

Tymczasem wieczny Jacek Wachowicz, „niezniszczalny” szef Kocham Pragę przegrał w swoim okręgu z Krzysztofem Michalskim – o ponad 200 głosów.

Ostatecznie mimo brudnej kampanii (o której możecie przeczytać w tym poście autorstwa jednego z niezależnych obserwatorów wyborczych) Kocham Pragę utrzymało swoje mandaty, ale straciło zdolność koalicyjną. Przestali być „kingmakerem” na Pradze. Nikt ich nie chce. Czeka ich 5 chudych lat po dwóch dekadach dominowania lokalnego samorządu.

Porozumienie Dla Pragi w koalicji z Nową Lewicą, Lewicą Razem i Miasto Jest Nasze zdobyło łącznie 6 mandatów i będzie współrządziło dzielnicą razem z Koalicją Obywatelską. To naturalny wybór, ponieważ nie ma innej matematycznej większości. KO nie pójdzie z PiS, KO z Kocham Pragę nie będzie miało większości, PiS i KP w ogóle nie są większości blisko.

Po 6 latach hejtu koalicjanci na pewno nie zapomną swoim konkurentom żadnego złego uczynku. Jest wiele afer do rozliczenia i wierzę, że moi przyjaciele z prawego brzegu rozliczą je co do najmniejszego szczegółu. Myślę, że wiele karier związanych z Urzędem Dzielnicy, ZGNem oraz innymi instytucjami opanowanymi przez Kocham Pragę może również ulec delikatnej korekcie i rewizji.

Wnioski na przyszłość

Jaki to ma związek z Ursusem?

Cóż, każda władza się kończy. Nawet taka, która trwa od lat i wydaje się być nienaruszalnym monolitem. Warto dobrze przemyśleć, czy najlepszą metodą walki z konkurencją jest hejt i obsmarowywanie – żeby po kilku latach nie okazało się, że zostaje się z ręką w nocniku oraz łatką awanturników którzy grożą dzieciom pobiciem i wyskakują do ludzi z nożem.

A z takimi ludźmi nikt nie chce gadać.

Kategorie
Praga-Północ Praga-Południe

Co dalej z obwodnicą Śródmieścia?

  • Już niedługo powinniśmy doczekać się decyzji środowiskowej dla Obwodnicy Śródmieścia (od Ronda Wiatraczna do ul. Radzymińskiej);
  • Miasto chce ponownie ocenić projekty węzłów Radzymińska i rondo Żaba;
  • Nadal brakuje środków w budżecie, a koszty inwestycji w porównaniu do 2017 roku z pewnością wzrosły ponad planowane 1,5 miliarda złotych.

Obwodnica Śródmieścia to jedna z najważniejszych stołecznych tras mających na celu wyprowadzenie ruchu z centrum Warszawy. Prowadzi od Trasy Łazienkowskiej przez plac Zawiszy, rondo Babka, most Gdański po ulicę Stefana Starzyńskiego. Dalej trasa obwodnicy się urywa. Kiedyś miała przebiegać śladem tzw. Trasy Tysiąclecia, obecnie rezerwa pod obwodnicę jest wytyczona już na Targówku, za wałem kolejowym, a dalej wiaduktem nad torami do Ronda Wiatraczna (pod którym obwodnica miałaby biec w tunelu).

Budowę obwodnicy obiecywano już w 2004 roku, następnie temat wrócił na Euro 2012, a od tego czasu dokończenie ringu regularnie wraca w obietnicach wyborczych, a potem budowa jest odkładana “na później”. Tyle historii.

Ostatnie przesunięcie budowy miało miejsce w roku 2019. Od tego czasu prace – przynajmniej na poziomie kompletowania niezbędnej dokumentacji – toczą się, ale w iście żółwim tempie.

Decyzja środowiskowa

Odcinek od ronda Wiatraczna do ulicy Radzymińskiej nadal nie doczekał się wydania decyzji środowiskowej – to podstawowy dokument niezbędny do rozpoczęcia budowy. Po kilku latach przepychanek między stołecznym ratuszem a Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska raport dotyczący oddziaływania inwestycji na środowisko uznano wreszcie za kompletny.

Do końca lipca będą trwały obowiązkowe konsultacje społeczne (można wziąć w nich udział wysyłając e-mail pod adres warszawa@rdos.gov.pl). Przy dobrych wiatrach wydania decyzji środowiskowej możemy spodziewać się jeszcze w tym roku.

Studium komunikacyjne

Sprawę jednak komplikuje fakt, że na odcinek od Radzymińskiej do Ronda Żaba niedawno zamówiono opracowanie studium komunikacyjnego. Dokument ten ma m.in na nowo przeanalizować rozwiązania węzła Żaba i węzła Radzymińska, z uwzględnieniem planowanej przez PKP PLK rozbudowy układów torowych i nowych przystanków kolejowych w rejonie węzła Żaba, a także na nowo zdefiniować wzajemne powiązania transportu publicznego oraz ciągi piesze i rowerowe (w obecnym, wstępnym projekcie zwłaszcza węzeł z ul. Radzymińską utrzymuje wszystkie patologie w ruchu pieszych z jakimi ta okolica obecnie się boryka), w celu stworzenia efektywnych węzłów przesiadkowych.

Na dziś nie jest wiadome czy powyższe opracowanie będzie musiało zmieścić się w granicach określonych w nadchodzącej decyzji środowiskowej, czy też będzie mogło wychodzić znacząco poza nie. Od tego zależeć będzie, czy będzie potrzebne wydanie dodatkowych dokumentów (w najgorszym wypadku – nowej decyzji).

Skąd wziąć pieniądze?

Kolejny poważny problem stanowi fakt, że nawet na budowę obwodnicy od ronda Wiatraczna do ul. Radzymińskiej póki co nie ma pieniędzy. Jeszcze przed gwałtownym wzrostem inflacji i kryzysem na rynku materiałów budowlanych wyceniano jej budowę na ok. 1,5 miliarda złotych.

Koszty te z całą pewnością znacząco wzrosły, a dodatkowo mocno windują je planowane rozwiązania – tunel pod rondem Wiatraczna oraz przekrój od 3 do 4 pasów ruchu szerokości.

Bez wsparcia unijnego albo rządowego Warszawie trudno będzie znaleźć tak ogromne środki – a podobno “odchudzenie” inwestycji albo etapowanie jej nie wchodzi w grę. Szkoda.

Dlaczego obwodnica jest potrzebna?

Budowa obwodnicy Śródmieścia pozwoliłaby na odciążenie z tranzytu ulicy Targowej i znacząco skróciła czas przejazdu między Pragą-Północ a Pragą-Południe. Nieustająco kibicujemy jej budowie, choć mamy nadzieję, że urzędnicy poprawią projekt – zwłaszcza pod kątem wygody pieszych, rowerzystów i pasażerów transportu publicznego.

Obwodnica powinna stanowić także szybką trasę dla autobusów (jak chociażby na Trasie Łazienkowskiej) i integrować różne środki transportu publicznego poprzez wygodne węzły przesiadkowe, a nie wyłącznie stanowić szybką trasę dla komunikacji indywidualnej.

Warto, aby stołeczni urzędnicy mieli to na uwadze, zwłaszcza biorąc pod uwagę skalę i cenę tej ważnej dla Pragi inwestycji!

Tekst pierwotnie ukazał się na fanpage Porozumienia dla Pragi. Podziękowania dla Daniela Radomskiego z Warszawskie niedasię za korektę merytoryczną.

Kategorie
Praga-Północ Różności

Komu przeszkadza Budżet Obywatelski?

Kolejne głosowanie w Budżecie Obywatelskim za nami. Zwycięskie projekty tradycyjnie już w dużej części dotyczą zieleni i rowerów. Dla niektórych radnych to cierpienie nie do zniesienia.

“Przegląd Praski” szczuje po porażce

W tym roku żaden z projektów zgłoszonych na Pradze-Północ przez ponure stowarzyszenie “Kocham Pragę” nie dostał się do finału, mimo ogromnego wsparcia ze strony radnych, urzędników i zarządu dzielnicy. Na łamach “Przeglądu Praskiego” wydawanego przez praskiego radnego-hejtera Kamila Ciepieńko ukazał się artykuł tej treści:

Moim zdaniem redakcja powinna cieszyć się z porażki. Gdyby projekt neonu reklamującego “Kocham Pragę” przeszedł w głosowaniu, anonimowy mieszkaniec będący jego autorem zapewne skończyłby z zarzutami w związku z finansowaniem kampanii wyborczej z budżetu gminy.

Gdyby towarzystwo z “Kocham Pragę” uczyło się na swoich błędach, porażkach i nieprzyjemnych przygodach z prawem być może dostrzegliby dlaczego na Pradze-Północ każdego roku wygrywają projekty związane z zielenią. Niestety nie widzę na to większych szans, więc pewnie zamiast tego zabetonują kolejny skwer albo wytną więcej drzew w imię “walki z lewacką ideologią”.

Radny Kobyliński przegrywa nawet, gdy wygrywa

Dużo bardziej kuriozalny jest komentarz Ernesta Kobylińskiego, praskiego radnego “Solidarnej Polski” (to ta partia Ziobry), związanego niegdyś z pismem “Nacjonalista” i Rodziną Radia Maryja. 

Ogólnie wyniki głosowania na poziomie Warszawy są całkiem rozsądne. Niestety nie można tego powiedzieć o głosowaniu w Dzielnicach. Na Pradze-Północ przeszedł tylko jeden sensowny projekt.

W innych Dzielnicach też nie wygląda to dobrze. Często na poziomie Dzielnic głosowanie zostało zdominowane przez lokalne grupki tzw. pato-aktywu. To bardzo niebezpieczny precedens, który z roku na rok jest coraz bardziej widoczny.

Frekwencja w głosowaniu kolejny raz okazała się porażką. W skali miasta, które ma około 2 miliony mieszkańców, głosowało około 90 tyś. osób. Kolejny rok widać, że BO mieszkańców nie interesuje. Przez to na poziomie Dzielnic przechodzą projekty nieistotne a czasem nawet szkodliwe, które zdobywają niewielką ilość głosów.

Kuriozalny, bo jeden z projektów Ernesta ukończył głosowanie na 3 miejscu wśród projektów ogólnomiejskich. Radny chwali się, że zdobył 23 tysiące głosów, co pokazuje, że (zwłaszcza na poziomie dzielnic) projekty związane z zielenią i rowerami to efekt mobilizacji “lewicowych fanatyków”.

Tymczasem jakie projekty zajęły miejsce 1 i 2?

  • 2050 Drzew dla Warszawy (27805 głosów)
  • Asfaltowe Drogi dla Rowerów (27618 głosów)

Projekt Ernesta wygrał, bo było na niego zapotrzebowanie, a nie dlatego, że radny jest jakąś ikoną antysystemowości. Jego galeria niespełnionych obietnic Trzaskowskiego zebrała zaledwie 1054 głosy – czyli o 17 tysięcy mniej od projektu dotyczącego ławek oraz 20 tysięcy mniej od projektu dotyczącego kontraruchu rowerowego.

Jaki z tego wniosek? Przechodzą projekty dobre, o chwytliwych nazwach i na które jest zapotrzebowanie. Inne w głosowaniu giną. Radny przejechał się na taktyce zgłaszania kilkudziesięciu projektów do dzielnicowego BO, więc teraz BO jest zły. Proste.

W dalszej części wpisu radny Kobyliński pisze, że wpisanie Budżetu Obywatelskiego do ustawy było błędem, a BO w Warszawie powinien zostać zlikwidowany lub “zawieziony” (sic), ponieważ się nie sprawdza. 

Prawda jest jednak nieco inna od wyobrażeń radnego. Gdyby BO nie wpisano do ustawy, lokalni watażkowie po prostu by go nie stosowali, jeszcze bardziej ograniczając prawo mieszkańców do decydowania o swoich własnych podatkach. Biorąc pod uwagę nacjonalistyczne zapędy Ernesta, nie dziwi mnie, że to właśnie jemu marzy się zamach na demokrację bezpośrednią.

No dobra, ale co z frekwencją?

W tym roku frekwencja wyniosła 88861 głosów. Nie będę pisał, że to wynik dobry, bo nie jest dobry. To prawie 5 tysięcy głosów mniej niż w roku poprzednim, a spadek jest stały i widoczny od lat.

Jak to zmienić? Nie wiem. Sam uczestniczę aktywnie w promocji projektów do Budżetu Obywatelskiego i widzę wyraźnie, że zainteresowanie wzrasta pierwszego i ostatniego dnia, a poza tym BO jest praktycznie niewidoczny. Na pewno mają na to wpływ zawłaszczanie budżetu przez radnych oraz niejasne kryteria oceny. Zapewne zawodzi też promocja po stronie miasta i pokazywanie korzyści, jakie mieszkańcy mają z Budżetu Obywatelskiego. Obojętne też nie są wpadki, takie jak ta z placem zabaw w Dolince Służewieckiej.

Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniami, że Budżet Obywatelski jest do wyrzucenia. Widać zresztą, jaką radość może wywołać zwycięski projekt nawet wśród społeczników, którzy mają poglądy inne niż “lewicowi fanatycy” których z zapałem godnym inkwizytora tropi radny Kobyliński 😉

Polecam wszystkim podejście pani Doroty do Budżetu Obywatelskiego. Zamiast płakać, bojkotować i szczuć lepiej zgłaszać własne projekty i mobilizować sąsiadów do głosowania. 

Kategorie
Praga-Północ Różności Ursus

Budżet Obywatelski 2023 – Co się udało?

Za nami ostateczna ocena projektów do Budżetu Obywatelskiego. Wydaje się, że w tegorocznej edycji największymi poszkodowanymi są projekty rowerowe i inwestycyjne. Urzędnicy nie mówią tego wprost, ale w mojej opinii wynika to z galopującej inflacji i niepewności dotyczącej cen materiałów. Mimo tego części moich projektów udało się przejść weryfikację pozytywnie 🙂

Projekty ogólnomiejskie

Wielkim przegranym jest “Poznaj Zarząd i Radę swojej dzielnicy – edukacja obywatelska”. Jak się okazało, tylko cztery dzielnice zgodziły się na umieszczenie pod Urzędem informacji na temat Rady i Zarządu – były to Białołęka, Ursus, Wilanów i Włochy. Dziwi brak w tym zestawieniu uważanych za prodemokratyczne Bielan.

Urzędnicy uznali też, że podawanie informacji o obecnym miejscu zamieszkania, przynależności politycznej oraz wyrokach jest niemożliwe z przyczyn formalnych. Szkoda!

Zupełnie inaczej wyszło w przypadku na poły prześmiewczego projektu pt. Wycieczka rowerowa śladem warszawskich tężni”. Chciałem zwrócić nim uwagę na wysyp tężni, które nie mają żadnego wpływu na zdrowie (często dla oszczędności nawet nie używa się w nich solanki), za to są dość drogie w utrzymaniu i konserwacji. Projekt spotkał się z pozytywnym odzewem ze strony Stowarzyszenia Haloterapia Polska, a po modyfikacjach dotyczących dostępności przeszedł pozytywnie weryfikację. Życie bywa przewrotne 😉

Weryfikacji nie przeszła też większość pozycji z “Międzydzielnicowych połączeń rowerowych dla Warszawy”. Ostały się ino dwa fragmenty (wymiana nawierzchni z kostki na asfalt w al. Jerozolimskich od ul. Popularnej na zachód oraz budowa ciągu pieszo-rowerowego po zachodniej stronie ul. Solec i wyznaczenie przejazdu rowerowego przez ul. Górnośląską), a projekt zmienił nazwę na “Poprawa infrastruktury rowerowej na Śródmieściu i Włochach”. 

Z nieznanych powodów Centrum Komunikacji Społecznej nie zgodziło się też na połączenie projektu z projektem rowerowym autorstwa Kuby Czajkowskiego. Mimo tego, są też pozytywy tej negatywnej weryfikacji, mianowicie dowiedziałem się czegoś nowego o planach inwestycyjnych miasta:

Ukończenie drogi rowerowej na Domaniewskiej ma zostać wykonane w ramach projektu do Budżetu Obywatelskiego, skrzyżowanie zostanie przebudowane przed podmiot prywatny.

Pasy rowerowe na Żupniczej i Chodakowskiej – infrastrukturę rowerową ma tutaj wybudować inwestor prywatny.,

Droga rowerowa w al. Solidarności – wpisana do budżetu ZDM na lata 2022-2023.

Droga rowerowa w ciągu ul. Przecławskiej – jest w planach inwestycyjnych dzielnicy Targówek, projekt jest już w uzgodnieniach.

Reszta lokalizacji została w większości oceniona jako niemożliwa do realizacji w ciągu 1 roku budżetowego, ponieważ wymagałaby zbyt wielu uzgodnień między jednostkami miejskimi. Niestety, dotyczy to także drogi dla rowerów w al. Jerozolimskich od ulicy Starodęby – ten fragment Ursusa będzie musiał poczekać na przebudowę ulicy – zarówno miejską jak i wojewódzką (prace nad tą drugą są bardziej zaawansowane, więc niewykluczone, że przez jakiś czas DDR w Jerozolimskich będzie kończył się na granicy Warszawy).

Silną niezgodę czuję tylko w przypadku 3 lokalizacji:

Wytyczenie CPR przy ul. Marsa – brak tego ciągu (na krótkim odcinku od Naddnieprzańskiej do ronda Ignacego Mościckiego) to ewidentny błąd projektowy. ZDM nie chce go poprawić tanim kosztem ani występować o uzyskanie odstępstwa od ministra infrastruktury (obecnie jest tam za wąsko na legalny CPR) i twierdzi, że drogę trzeba by przebudować. Nie widzę możliwości, aby stało się to w ciągu najbliższych 30 lat (droga jest stosunkowo nowa i w dobrym stanie technicznym), także teleport raczej zostanie z nami na dłużej.

Wytyczenie CPR wzdłuż ul. Chełmżyńskiej – tutaj podobnie brakuje miejsca na pełnoprawny CPR o szerokości 3 metrów. Problem w tym, że okolica jest niemal niezamieszkana, ze znikomym ruchem pieszym, natomiast ciężkim ruchem ciężarówek do ZUSOK-u i magazynu kruszywa. Jazda na rowerze po jezdni jest tutaj niebezpieczna, a kompleksowa przebudowa raczej nie wydarzy się prędko. Szkoda.

Połączenie drogi dla rowerów przy ul. Orląt Lwowskich z istniejącą drogą wzdłuż torów

Brakujący fragment infrastruktury rowerowej.

Zdaniem urzędników z Ursusa połączenie wymagałoby przesuwania słupa energetycznego. I call bullshit – wystarczyło kilkanaście metrów asfaltu i przejazd przez parking. Widać zresztą, że przerwanie drogi dla rowerów w tym miejscu to stosunkowo nowy błąd projektowy – jeszcze w 2019 przejazd był możliwy, urwał się dopiero po budowie boisk w roku 2020. 

Szkoda, że nawet w przypadku tak prostej inwestycji w Warszawie można widowiskowo spieprzyć sprawę – to tak, jak gdyby nie wybudowano 130 metrów ulicy prowadzącej do obwodnicy 😉

Projekty dzielnicowe

W Ursusie przeszła tylko “Edukacja ekologiczna dla dzieci w Ursusie”. W przypadku pozostałych projektów powodem oceny negatywnej były:

“Zielone ściany wzdłuż torów kolejowych w Ursusie – brak władania działkami przez miasto, działki zbyt oddalone od ekranów. Wniosek? Trzeba to zrobić po partyzancku i pisać do PKP – na części ekranów już teraz rosną pnącza 😉

“Zielony plac Czerwca 1976 w Ursusie” – w planach jest przebudowa placu w 2023 roku przez podmiot prywatny. Wysłałem już zapytanie do Urzędu Dzielnicy o szczegóły i projekt.

“Siłownie plenerowe w Ursusie” – dzielnica nie ma wolnych działek poza Eko Parkiem, który jest na gwarancji. Szczególnie szokuje brak jakichkolwiek wolnych działek na Skoroszach – to nie rokuje dobrze także w przypadku zieleni. Niemniej jednak decyzja zrozumiała i uzasadniona.

“Zadbajmy o historię Zakładów Mechanicznych w Ursusie” – tutaj uzasadnienie jest w mojej opinii kuriozalne. Zdaniem urzędników jedna tabliczka MSI przy ul. Dyrekcyjnej wystarczy jako upamiętnienie zakładów działających w tym miejscu od końca XIX wieku po początek wieku XXI.

Robotnicze serce dzielnicy – Zakłady Mechaniczne „Ursus” zabytkiem [zobacz]  – Warszawa i Mazowsze – najnowsze wiadomości w RDC

Coraz bardziej odnoszę wrażenie, że władze dzielnicy po prostu wstydzą się przemysłowego dziedzictwa i uważają te wszystkie traktory i strajki za jakiś obciach. Nie zgadzam się z tym podejściem i obiecuję, że temat upamiętnienia Zakładów Mechanicznych jeszcze powróci – w ten czy inny sposób 😉


Na Pradze-Północ wszystkie projekty, których współautorem jestem pozytywnie przeszły weryfikację. Niebawem będziemy pisać o szczegółach na stronie stowarzyszenia Porozumienie dla Pragi. Tymczasem biorę się za przegląd projektów dzielnicowych i ogólnomiejskich i niebawem opublikuję subiektywną listę projektów, na które warto w tym roku zagłosować 🙂

Kategorie
Praga-Północ Praga-Południe

Czy miasto rezygnuje z tunelu za Dworcem Wschodnim?

Kilka dni temu Ratusz ogłosił konsultacje społeczne ws. zmiany studium zagospodarowania rezerwy po Trasie Tysiąclecia. Na niektórych fanpejdżach zawrzało – “po latach walki o tunel miasto z niego rezygnuje! Będzie rowerostrada!” Jaka jest prawda?

Rys historyczny

Trasa Tysiąclecia to połączenie drogowe planowane jeszcze w przedwojniu, mające charakter wschodniej obwodnicy śródmieścia Warszawy. W PRL-u nadano jej nazwę i zaplanowano jako szeroką trasę, mającą od 2 do 3 pasów w każdą stronę, wymagającą wyburzeń części kamienic, budowy wiaduktu nad linią do Dworca Wileńskiego i przebicia tunelu za Dworcem Wschodnim.

Trasy nigdy nie zbudowano, tunelu nie przebito, rezerwa została. W kuluarach mówiono, że miasto rezygnuje z budowy Trasy Tysiąclecia jeszcze za prezydentury Lecha Kaczyńskiego – miała ją zastąpić wschodnia część Obwodnicy Śródmieścia, biegnącej od Ronda Wiatraczna do Ronda Żaba (na którą niestety mieszkańcy prawej strony miasta nadal czekają).

Konsultacje ogłoszone przez Ratusz kilka dni temu to tylko potwierdzenie tych nieoficjalnie krążących informacji. Dlaczego miasto chce zrezygnować z rezerwy? To akurat wydaje się być proste – dublowanie przyszłej obwodnicy jest bez sensu, a działki na Pradze-Południe i Pradze-Północ są warte kupę pieniędzy, a obecne studium blokuje ich sprzedaż zabudowę.

Co z tunelem za Wschodnim?

Pozostaje pytanie – co z tunelem za Dworcem Wschodnim? Według obecnej koncepcji tunel zostaje jako przeprawa drogowa z trasą tramwajową, drogą dla rowerów oraz chodnikiem dla pieszych. Ma mieć także połączenie ze schodami na perony Dworca Wschodniego.

Łatwo to sprawdzić – wystarczy wejść na stronę 78 koncepcji, gdzie można przeczytać co następuje:

Działania o charakterze międzydzielnicowym obejmują przede wszystkim budowę nowego odcinka drogi o charakterze lokalnym stanowiącym połączenie komunikacyjne Dzielnicy Praga Północ i dzielnicy Praga Południe.

Dowodzi tego też znajdująca się w koncepcji (możecie się z nią zapoznać na stronie konsultacji społecznych) mapa:

Image
Czerwonymi strzałkami zaznaczyłem drogę, która ma zostać wybudowana.

Bez paniki, panowie

Tymczasem znani ze swoich prawicowo-wolnorynkowych poglądów Dariusz Kacprzak (wiceburmistrz Pragi-Północ z ramienia Bezpartyjnych Samorządowców), krewki radny PiS z Pragi-Południe Marek Borkowski oraz związana z radnym PiS z Pragi-Północ Ernestem Kobylińskim Fundacja Starzyńskiego już biją w mediach społecznościowych na alarm, pisząc, że radni i samorządowcy walczyli o tunel, a teraz go nie będzie.

Po pierwsze – radni owszem, walczyli – choć moim zdaniem większe zasługi ma radny Lewicy Mariusz Borowski, który stale tematu pilnował, niż rady dzielnic Praga-Południe i Praga-Północ, które włączyły się do aktywnej walki o tunel stosunkowo późno – nie należy jednak o tym wsparciu zapominać, ponieważ z całą pewnością pomogło sprawie!

Po drugie – pan Kacprzak akurat o tunel nie walczył wcale, na co mam dowód w postaci oficjalnego pisma, w którym dzielnica Praga-Północ przyznaje, że nigdy nie odbył żadnego spotkania w przedmiotowej sprawie. Nie jest to nic nowego – wiceburmistrz jest znany z niepodejmowania żadnych działań wykraczających poza jego kompetencje.

Mam nadzieję, że panika na prawicy nie wynika ze złej woli i chęci dokopania Trzaskowskiemu za wszelką cenę, tylko jest zwyczajną pomyłką i konsekwencją tego, że panowie po prostu nie przeczytali koncepcji, którą komentują. Jeżeli tak, pozostaje liczyć na to, że już niedługo opublikują sprostowanie nieprawdziwych informacji, które podali.

Tunel za Wschodnim powstanie

Od kiedy przeprowadziłem się na Pragę-Północ, praktycznie cały czas interesowałem się tematem tunelu za Wschodnim. Zależało mi na tym, żeby powstał, a dotarły do mnie drogą mailową informacje, że stołeczni urzędnicy kolokwialnie mówiąc “położyli lachę” na temacie.

Razem ze stowarzyszeniami Porozumienie dla Pragi, Miasto Jest Nasze oraz stowarzyszeniem Wiatrak nagłaśnialiśmy sprawę, pisaliśmy do urzędników miejskich i dzielnicowych oraz praskich parlamentarzystów (szczególne podziękowania należą się tutaj Magdalenie Biejat z Razem oraz Pawłowi Lisieckiemu z PiS), prosiliśmy o pomoc radnych dzielnicy i miasta (tutaj wspierał nas zwłaszcza radny Lewicy Marek Szolc). Ze strony mediów ogromnie wspierał sprawę red. Jarosław Osowski z „Gazety Wyborczej”.

Ostatecznie, wspólnymi siłami, udało się doprowadzić do “wyrzucenia z siodła” głównych hamulcowych w postaci wiceprezydenta Soszyńskiego i Biura Mobilności w Ratuszu. 

Od tamtego czasu prezydent Trzaskowski doszedł do porozumienia z PKP PLK, w czym wydatnie pomogło mu zaangażowanie wiceprezydenta Olszewskiego. Nie ma co się jednak oszukiwać, to od początku była gra zespołowa w którą były zaangażowane (niemal) wszystkie związane z Pragą strony. I chwała im za to. Tym bardziej nie potrafię zrozumieć, dlaczego część samorządowców próbuje na Twitterze uparcie zmienić ten sukces w klęskę.

Konsultacje w sprawie Trasy Tysiąclecia

Choć koncepcja “urowerowienia” rezerwy pod Trasę Tysiąclecia i zabudowy części działek bardzo mi się podoba, nie brakuje w niej zgrzytów. Jeżeli chcecie przeczytać szerszą analizę, zapraszam na stronę Porozumienia dla Pragi, gdzie opisaliśmy nasze zastrzeżenia w szczegółach.

Zachęcam do wzięcia udziału w konsultacjach – choćby mailowo. Warto upomnieć urzędników o połączenie Kijowskiej z Kawęczyńską oraz zachowanie w całości skweru przy Folwarcznej i Radzymińskiej. 

Na spotkaniu online 12 kwietnia br. o 17:00 na platformie Zoom – aby się zapisać, należy napisać maila pod adres dialogwplanowaniu@um.warszawa.pl

Na żywo w następujących punktach konsultacyjnych:

21 kwietnia, godz. 16:00-19:00 – Szkoła Podstawowa nr 3, Kawęczyńska 2;

28 kwietnia, godz. 16:00-19:00 – Urząd Dzielnicy Praga-Południe, Grochowska 274, sala 305.

Mailowo na adres: dialogwplanowaniu@um.warszawa.pl

Kategorie
Praga-Północ Praga-Południe Różności

Trzy fatalne pomysły na pomoc dla uchodźców z Ukrainy

Wojna w Ukrainie zmusiła do ucieczki ogromną rzeszę ludzi. Wbrew oczekiwaniom agresora, Polacy stanęli na wysokości zadania i pomagają jak mogą. Niestety, niektórzy stołeczni samorządowcy już próbują wykorzystywać kryzys aby forsować swoją agendę.

Nie będę wymieniał pomysłodawców z nazwiska, ponieważ szkoda robić im reklamę. Myślę, że osoby zorientowane w polityce prawego brzegu i tak szybko złapią, o kogo chodzi. Dużo istotniejsza od krytyki pomysłodawców jest i tak krytyka ich fatalnych pomysłów.

“Przeznaczmy Centrum Re-start dla uchodźców”

Pierwszy pomysł to inicjatywa powiązanego ze środowiskami nacjonalistycznymi polityka „Solidarnej Polski” (to ta partyjka Zbigniewa Ziobry) z Pragi-Północ. Wezwał on władze Warszawy do przeznaczenia na pomoc uchodźcom będącego w budowie Centrum Re-start (łączącego poradnię dla uzależnionych, pomoc dla osób w kryzysie bezdomności oraz dom pobytu dziennego dla seniorów) powstającego obecnie w skrzydle “B” budynku Szpitala Praskiego.

Dlaczego jest to zły pomysł? 

Po pierwsze, obiekt nadal znajduje się w stanie surowym. Zdjęcia sprzed kilku tygodni nie pozostawiają wątpliwości na temat jego gotowości do przyjęcia kogokolwiek.

Wnętrze skrzydła „B” Szpitala Praskiego, (fot. SZRM / Skyscrapercity).

Po drugie, przebudowa i dostosowanie budynku szpitalnego do funkcji mieszkalnej byłyby drogie i skomplikowane. Inaczej dawne skrzydło “B” mogłoby pełnić co najwyżej funkcję schronienia tymczasowego, a na nie zdecydowanie bardziej nadają się obiekty już istniejące. Wszyscy zakładają jednak, że wojna się skończy, co oznacza mniej uchodźców oraz (przynajmniej częściowo) powroty do domu.

Po trzecie, ten obiekt jest po prostu potrzebny. Prascy prawicowi samorządowcy od dawna próbują wykoleić tę inwestycję, na sesjach oraz spotkaniach informacyjnych wypisując bzdury o “narkomanach urządzających sobie metadon party nad Wisłą” albo o “zwożeniu ćpunów autobusami z całego województwa”. Nie sposób jednak nie zauważyć, że na Pradze problem z narkotykami istnieje i trzeba sobie z nim radzić (a przecież sama idea ośrodka nie obejmuje tylko terapii metadonem, lecz również opiekę nad osobami w kryzysie bezdomności oraz dom pobytu dziennego dla seniorów). 

Czy to znaczy, że w innych dzielnicach tego problemu nie ma? Nie. Czy to znaczy, że mieszkańcy nie mają prawa do obaw? Również nie. Natomiast żaden z tych kontrargumentów nie zmienia faktu, że taki ośrodek najzwyczajniej w świecie jest potrzebny.

Zdaniem populistycznych polityków, osoby uzależnione przyjeżdżają na Pragę do punktów pomocy. W rzeczywistości jest na odwrót – punkty pomocy powstają na Pradze ze względu na problemy z uzależnieniem. Niestety, skala problemu pozostaje nieznana, ponieważ Urząd Dzielnicy od lat nie jest zainteresowany diagnozą społeczną i nie zbiera dokładnych danych na ten temat. Jak mówi stare powiedzenie – “stłucz pan termometr, nie będziesz miał gorączki”.

“Przeznaczmy Markowską 16 dla uchodźców”

Markowska 16 to kolejna miejska inwestycja nosząca nazwę Synergia. W odbudowanej kamienicy mają powstać m.in. harcówka, placówka wsparcia dziennego, jadłodajnia, sala sportowa oraz lokale dla rzemieślników.

To jednak za mało dla jednego z prominentnych prawicowych polityków (znanego m.in. z wyroku za pomówienie pracownicy Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami w dzielnicy Praga-Północ oraz prowadzeniu działalności gospodarczej na majątku gminy) z współrządzącego Pragą-Północ ugrupowania o przewrotnej nazwie „Kocham Pragę.” 

Organizacja ta od dawna próbuje zablokować inwestycję i przeznaczyć ją na mieszkania komunalne, utrzymując, że prawdziwym celem ratusza jest rozdawanie lokali organizacjom pozarządowym (w projekcie centrum Synergia znajdują się także biura do wynajęcia przez NGO).

Ponieważ miasto pozostaje nieugięte, nowym pomysłem niedoszłego wiceburmistrza jest stworzenie tam mieszkań dla uchodźców.

Dlaczego jest to zły pomysł?

Po pierwsze, Markowska 16 znajduje się na podobnym poziomie zaawansowania co Centrum Re-start, czyli jest w stanie surowym i obecnie nie ma najmniejszej możliwości przyjęcia nikogo.

Wnętrze Markowskiej 16 (fot. SZRM / Skyscrapercity).

Po drugie, aby przeznaczyć mieszkania z Markowskiej 16 dla uchodźców, niezbędne byłoby utworzenie ram prawnych, według których mieszkania te byłyby przydzielane. To oczywiście nie jest przeszkoda nie do przejścia – ale bez podstawy prawnej zarówno zmiana projektu budowlanego ani przebudowa nie ma szans na powodzenie.

Po trzecie, biorąc pod uwagę jak wielu mieszkańców w ostatniej “Mapie Marzeń” oraz innych badaniach opinii publicznej wskazywało na potrzebę tworzenia nowych placówek wsparcia dziennego oraz miejsc rekreacji i sportu dla dzieci i młodzieży, próba wykolejenia projektu centrum Synergia wydaje się być wyłącznie cyniczną grą nastawioną na walkę z organizacjami pozarządowymi.

Dlaczego części praskich samorządowców na tym zależy? Odpowiedź jest prosta – niektórzy nie lubią, gdy patrzy im się na ręce 😉

“Przeznaczmy osiedle Dudziarska dla uchodźców”

Ten pomysł autorstwa radnych Pragi-Południe jest tak zły, że aż trudno go skomentować.

Osiedle Dudziarska to trzy bloki na Koziej Górce (część Pragi-Południe), otoczonej torami enklawie na rubieżach dzielnicy. Od 1994 roku lokowano tutaj szczególnie zadłużonych lokatorów. Ze względu na izolację od reszty miasta, fatalny dojazd, brak usług i narastającą gettoizację osiedle szybko zmieniło się w piekło na ziemi. Próbowano dokwaterowywać tam policjantów, ale pomysł nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. W 2019 roku zakończono “eksperyment społeczny”, zamurowano okna i drzwi i porzucono osiedle.

Osiedle Dudziarska w 2016 roku (fot. Warszawikia).

Warunki życia na Dudziarskiej były spartańskie – brak ogrzewania sieciowego oraz gazu sprawiał, że mieszkańcy musieli liczyć się z kolosalnymi rachunkami za prąd. Jeżdżący okazjonalnie autobus nie zapewniał dobrego połączenia z miastem, w związku z czym ludzie przechodzili “na dziko” przez tory. 

Dlaczego przeznaczenie Dudziarskiej dla uchodźców to zły pomysł?

Cóż. To są ludzie. Żyjący ludzie, mający swoje potrzeby. Kwaterowanie ich w wymagających remontu ruinach z dala od cywilizacji, aby dogrzewali się piecykami elektrycznymi i płacili za to kilka tysięcy złotych miesięcznie to pomysł daleki od humanitarnego.

Warto zauważyć, że nawet gdyby prace zaczęły się teraz, według urzędników z Pragi-Południe pierwsi lokatorzy mogliby się wprowadzić dopiero za 24 miesiące.

W Warszawie nadal straszą osiedla-widma, niedokończone przez deweloperów i porzucone w stanie surowym deweloperskim. Skoro nie mogą znaleźć kupca, może najwyższy czas, aby rząd wykupił je i wzmocnił tym samym zasób mieszkaniowy stolicy? Nie tylko uchodźcy potrzebują mieszkań, a w sytuacji obecnego kryzysu humanitarnego te pustostany wyjątkowo mocno rażą w oczy.

Kategorie
Praga-Północ

Jak tanio zmienić swoją okolicę? PRZED / PO

Gdy wprowadziłem się na Pragę-Północ, początkowo denerwował mnie stan części przestrzeni publicznej. Szybko jednak zrozumiałem, że to połączenie wieloletnich zaniedbań i lekceważącego podejścia władz dzielnicy, w związku z czym liczenie na interwencję „z urzędu” może być skazane na porażkę.

Szybko przykuły moją uwagę ogródki prowadzone przez sąsiadów na miejskim terenie – w pasach zieleni przyulicznej, w podwórzach kamienic itd.

Ogródek sąsiedzki prowadzony przez sąsiadkę z ul. Zachariasza.
Ogródek sąsiedzki prowadzony przez sąsiadkę z ul. Zachariasza.

Uznałem, że skoro oni mogą zmieniać swoją okolicę, to dlaczego nie ja?

Większość z tych zmian powstała „na budżecie” – starałem się nie przeznaczać na rekultywacje więcej niż 100 zł miesięcznie, a wszelkiego rodzaju „materiały budowlane” (może poza farbą i wkrętami) zbierałem po okolicy.

Róg ul. Łochowskiej i Zachariasza

Rekultywacja zieleni, nasadzenia dokonane razem z sąsiadką, utwardzenie przedeptu oraz posadzenie pnączy na płocie.

Róg ul. Grajewskiej i Siedleckiej

Jeden z najbardziej pracochłonnych projektów – zbudowanie wyniesionej grządki ze znalezionego tu i ówdzie drewna, wypełnienie jej ziemią, utwardzenie przedeptu, odsianie trawy. Sadzonki dostarczyli sąsiedzi i sąsiadki z ul. Grajewskiej i ul. Siedleckiej 🙂

Zieleńce przy Łochowskiej

Zieleńce przy Łochowskiej wcześniej były rozjeżdżonymi „zwyczajowymi” miejscami parkingowymi. Musiałem o nie stoczyć trochę walki z co bardziej krnąbrnymi kierowcami (wyrywali sadzonki i paliki, odgrażali się z okien, toczyli tyrady na temat tego, jak rozszerzenie Strefy Płatnego Parkowania Niestrzeżonego zakorkuje Szmulki), którzy uważali, że parkowanie przy ulicy jest poniżej ich godności. Ostatecznie wszyscy przyzwyczaili się do zmian, a zieleń wróciła na Łochowską. 

Budżet Obywatelski

Nie wszystko trzeba robić własnymi rękami. Zmieniać okolicę można także za pomocą Budżetu Obywatelskiego. Wymaga to trochę wysiłku – m.in. zbierania podpisów pod listami poparcia, sprawdzania własności gruntu (projekty muszą być realizowane na gruncie miejskim!) oraz promowania projektu. Ale efekt wielokrotnie przebija efekty „partyzantki ogrodniczej” – zwłaszcza w krótkim terminie!

Ta ściana zmieniła się dzięki projektowi pt. "Zielone Ściany dla Pragi" autorstwa Roberta Migasa-Mazura i Anny Tomaszewskiej ze stowarzyszenia Porozumienie dla Pragi.
Ten zapuszczony zieleniec przy Otwockiej zmienił się dzięki projektowi "Więcej drzew i krzewów dla Pragi" autorstwa Karoliny Krajewskiej z Porozumienia dla Pragi.

Jak zacząć?

Przede wszystkim trzeba mieć kawałek zapuszczonego terenu blisko domu oraz sporo cierpliwości. Ogrodnictwo to gra długoterminowa, a miejskie zieleńce często są rozjeżdżane lub nawet przez zupełny przypadek niszczone. Nie ma co oczekiwać, że na ubitej, jałowej ziemi od razu wyrośnie bujny ogród – wszystkie powyższe przykłady to efekt co najmniej kilkumiesięcznej pracy.

Z całą pewnością mogę polecić Wam śledzenie profilu Miejska Partyzantka Ogrodnicza na Facebooku. Witek Szwedkowski który go prowadzi to naprawdę wspaniały facet, który ma ogromną wiedzę o zieleni miejskiej – z pewnością pomoże zacząć przygodę z obywatelskim (nie)posłuszeństwem 😉

Ale… czy to legalne?

W sumie nie. Ale też trudno znaleźć jakiś paragraf jednoznacznie tego zakazujący. Mówimy tutaj o przestrzeni publicznej, której utrzymanie jest obowiązkiem samorządu. Wyręczanie samorządu w obowiązkach trudno nazwać wykroczeniem, a co dopiero przestępstwem – zwłaszcza jeżeli chodzi o obowiązki takie jak utrzymanie zieleni.

Jedno mogę zapewnić – praskie zieleńce sąsiedzkie trzymają się mocno od wielu, wielu lat i nikt ich opiekunom nie robi problemów.

Kategorie
Praga-Północ

Więcej drzew przy Trasie Świętokrzyskiej

Tymczasem na Kijowskiej…

Zieleń Warszawska poinformowała, że pozostałe 10 z 20 zamówionych na Kijowską drzew zostanie posadzonych na wiosnę, w związku z brakami dużych drzew u producentów. Wygląda na to, że stołeczna akcja #miliondrzew wyczyściła rynek na dobre 😉

O nasadzenia na Kijowskiej (odcinek od pętli tramwajowej do ulicy Objazdowej) starałem się u urzędników Zieleni Warszawskiej (oraz Tramwajów Warszawskich i firmy Strabag, z którymi trzeba było skonsultować nasadzenia) od listopada 2019 roku.

Pozować ze szpadlem uczyłem się od radnego Grzegorza Walkiewicza 😉

Wcześniej zabiegało o nie także stowarzyszenie Porozumienie dla Pragi, a wspierał nas w tym wszystkim praski radny Mariusz Borowski. Dziękuję wszystkim zaangażowanym!

Kategorie
Praga-Północ

Kamil Ciepieńko – praski radny grozi pobiciem, a potem pomawia

Kalendarium sprawy:

8 listopada 2021 – radny Ciepieńko grozi mi po spotkaniu ws. rozszerzenia SPPN. Informuję o zdarzeniu Dzielnicową Komisję Dialogu Społecznego i Biuro Zgodności Urzędu Miasta.
9 listopada 2021 – opowiadam o zdarzeniu przed Dzielnicową Komisją Dialogu Społecznego, której członkowie sugerują mi poinformowanie o nim odpowiednich służb.
17 listopada 2021 – składam oficjalne zawiadomienie do prokuratury w sprawie pogróżek. Dla bezpieczeństwa swojego i swojej rodziny upubliczniam je na Twitterze.
23 grudnia 2021 – w związku z wezwaniem z policji, składam zeznania w sprawie.
27 grudnia 2021 – radny Ciepieńko publikuje artykuł, w którym twierdzi, że mu groziłem. Składam oświadczenie w sprawie kłamstw publikowanych w “Przeglądzie Praskim”.

Pogróżki ze strony radnego

8 listopada 2021 r. w godzinach 18-20 w Domu Kultury Praga (filia w pałacyku Konopackiego) przy ul. Konopackiej 11/13 odbyło się spotkanie informacyjne dla mieszkańców w sprawie Strefy Parkowania Płatnego Niestrzeżonego. Wziąłem w nich udział jako jeden z mieszkańców naszej dzielnicy.

W spotkaniu uczestniczyli również m.in. Wanda Grudzień z naszego stowarzyszenia ”Porozumienie dla Pragi”, radni Grzegorz Walkiewicz, Karol Szyszko, Jacek Wachowicz czy Kamil Ciepieńko – którego “na żywo” widziałem po razy pierwszy. Na spotkanie informacyjne przybyłem z moim dwuletnim synem – żona w tym czasie była jeszcze w pracy.

Ze względu na ożywiony charakter dyskusji musiałem dość długo czekać na swoją kolej, by móc zabrać głos. Po skończonej wypowiedzi, ubrałem syna i wyszliśmy z budynku, aby udać się do domu. Po wyjściu z części podziemnej budynku, zanim jeszcze zdążyłem wejść po schodach na górę, ku mojemu zdziwieniu, pojawił się przy nas radny Ciepieńko.

Zaczął mi grozić, że “dojedzie mnie” za wpisy w internecie dotyczące (sic!) pomawiania mojej osoby przez niego. Dodał też, żebym “nie czuł się tu bezpiecznie”. Był napastliwy i nie pozwalał mi odejść, choć trzymałem na rękach swojego syna. Całe zdarzenie zostało uchwycone na kamerach monitoringu, w które wyposażony jest Pałacyk.

Zawiadomienie prokuratury

Po powrocie do domu, jeszcze tego samego wieczoru, opisałem całą sprawę i zgłosiłem m.in. do Biura Zgodności Urzędu Miasta (odpowiada m.in. za koordynowanie działań w zakresie funkcjonowania Kodeksu etyki pracowników Urzędu i nadzór nad realizacją Procedury reagowania na zidentyfikowane przypadki nadużyć) oraz do północnopraskiej Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego (stowarzyszenie Kocham Pragę, którego wiceprezesem jest Ciepieńko, jej członkiem DKDS na Pradze). Oto treść e-maila wysłanego “na gorąco”, 8 listopada, tj. jeszcze tego samego dnia, o godzinie 19:46 do Biura Zgodności Urzędu Miasta:

Dzień dobry, dziś ok. godziny 19:30 po konsultacjach społecznych ws. wprowadzenia SPPN na Pradze-Północ poszedł do mnie dzielnicowy radny Kamil Ciepieńko. Powiedział, że „nie jestem jakimś ananasem co tu mieszka i wszystko może”, że „dojedzie mnie z chłopakami” i że „ma w dupie sąd, policję i prawo”.

Pan Ciepieńko ma na moim punkcie niezdrową obsesję – pisze o mnie artykuły w swojej gazecie, grozi mi publicznie w obecności mojego 2-letniego dziecka i chyba ma poważne problemy ze sobą, skoro wypowiada takie rzeczy publicznie.

Wnoszę o porozmawianie z radnym na temat jego zachowania, ponieważ inaczej będę zmuszony skierować sprawę na policję – groźby karalne i nękanie.

Zdecydowałem się poczekać na odbywające się następnego dnia posiedzenie Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego (DKDS), która miała się zajmować się relacjami między Kocham Pragę, a naszym stowarzyszeniem.

Przedstawiłem szczegółowo całą sytuację – obecni na spotkaniu członkowie i członkinie DKDS zasugerowali, bym sprawę gróźb pod moim adresem skierował do odpowiednich służb.

Zgodnie z rekomendacją DKDS złożyłem 17 listopada br. zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej Praga-Północ w Warszawie. Zawiadomienie nie pozostało bez echa – zostały wszczęte działania dotyczące kierowania wobec mojej osoby gróźb karalnych. W dniu 23 grudnia br. złożyłem w tej sprawie obszerne zeznania na komisariacie policji przy ul. Jagiellońskiej 51.

Data wizyty na komendzie przy Jagiellońskiej 51 ws. gróźb karalnych ze strony radnego Kamila Ciepieńko została zmieniona na moje życzenie.

Wcześniej wielokrotnie próbowałem przemówić radnemu Ciepieńce do rozumu, wzywając go do zaprzestania nękania mnie na łamach “Przeglądu Praskiego” oraz przeprosin za groźby względem mnie i mojego syna. Nie odpowiedział na żadne z publicznych wezwań.

Zemsta polityczna działaczy „Kocham Pragę”?

Całą sprawę traktuję w kategoriach zemsty politycznej – stowarzyszenie, w którym działam, tj. “Porozumienie dla Pragi” od dawna jest solą w oku działaczy “Kocham Pragę”. Działamy na rzecz mieszkańców, pytamy o niewygodne dla rządzących tematy, takie jak np. sprawa wynajmu przez KP po kosztach atrakcyjnego lokalu usługowego przy ul. Targowej, czy wydatkowania znacznych publicznych środków na “tymczasową instalację” przy placu Wileńskim.

W tym ostatnim przypadku zgłosiłem, jako osoba prywatna, propozycję projektu do budżetu obywatelskiego na pomnik wiceburmistrza Kacprzaka przy placu Wileńskim. Projekt, który co do zasady miał zapoczątkować dyskusję o zaaranżowaniu przestrzeni placu, a przy okazji nagłośnić ukrywany przed opinią publiczną absurdalny wydatek rzędu ponad 180 tys. zł na “tymczasową instalację”, jaki poniosła dzielnica w związku z planami działaczy KP, został wykorzystany do bezpardonowego ataku na mnie oraz nasze stowarzyszenie (mimo, że zgłoszony projekt nie był przez stowarzyszenie w żaden sposób firmowany). Ataku, który sprowadził się m.in. do artykułu na portalu radnego Ciepieńki oraz napisaniu kłamliwego zawiadomienia prokuratury przez wiceburmistrza Kacprzaka.

Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania ze względu na brak znamion czynu zabronionego.

Prokuratura nie dała wiary absurdalnemu zawiadomieniu wiceburmistrza Kacprzaka.

Wiceburmistrz Kacprzak jak i redaktor Ciepieńko nigdy nie przeprosili za artykuł oraz noszący znamiona pomówienia donos.

Działając publicznie mamy świadomość, że nie wszystkie pomysły i działania podobają się wszystkim. Nigdy tego nie ukrywaliśmy. Niemniej trudno zrozumieć fakt pojawiania się w mediach związanych z radnym Ciepieńką i jego stowarzyszeniem artykułów o mnie, czy o naszym stowarzyszeniu, które zawierają informacje nieprawdziwe. W końcu należało takiej praktyce prowadzenia debaty publicznej na Pradze powiedzieć wyraźne DOŚĆ!

Z mojej perspektywy jasnym jest, że radny Ciepieńko zdał sobie sprawę, że zaczepiając mnie i grożąc mi, gdy trzymałem na rękach syna, posunął się za daleko – z tego powodu ucieka się w swoich artykułach m.in. do wyciągania niezwiązanego w żadnej sposób ze sprawą internetowego incydentu z Wojciechem Wybranowskim, z którego wyciągnąłem daleko idące wnioski.

W tym kontekście szczególnie jaskrawy jest też przykład, gdy radny Ciepieńko wykorzystał moją próbę deeskalacji konfliktu z wielokrotnie oskarżającym mnie i stowarzyszenie “Porozumienie dla Pragi” (m.in. o rzekome sympatie komunistyczne czy chęć zabójstwa (sic!) wiceburmistrza) Danielem Echaustem i obrócił ją przeciwko mnie, po raz kolejny – mimo ciągłego publikowania artykułów naruszających moje dobre imię – stawiając siebie w pozycji ofiary.

Podsumowanie

Z mojej strony nie ma zgody na takie naruszanie dóbr osobistych, zarówno moich jak i organizacji, w której działam na rzecz i dla dobra mieszkańców naszej dzielnicy. Jeżeli droga karna zawiedzie, będę dochodził swoich praw na drodze cywilnej.

Przez długi czas próbowałem doprowadzić do polubownego załatwienia sprawy, ale w świetle kolejnych pomówień ze strony radnego Ciepieńki (opublikowanych np. 27 grudnia 2021 r., prawie dwa miesiące po jego pogróżkach) uznałem, że muszę nadać sprawie zasięg ze względu na swoje własne bezpieczeństwo.

Kłamstwa i pogróżki pana Ciepieńki wywołują we mnie strach o mój los i całej mojej rodziny, ale nie zamierzam bezczynnie znosić ataków motywowanych tylko i wyłącznie zemstą za ujawnianie działań wątpliwych moralnie i z pogranicza prawa.

Czym jest „Przegląd Praski”?

Przegląd Praski to bezpłatna gazetka ukazująca się w formie papierowej oraz online i prowadzona przez radnego „Kocham Pragę” Kamila Ciepieńko.

Jej felietonistami są wyłącznie członkowie „Kocham Pragę”, a sama gazetka ma charakter tuby propagandowej dla tego ugrupowania. Mimo pozowania członków „Kocham Pragę” na osoby broniące prawdziwego charakteru dzielnicy przed przyjezdnymi, w „Przeglądzie Praskim” reklamują się głównie deweloperzy.

„Przegląd Praski” znany jest także z ignorowania wyroków sądu. W 2016 roku szef „Kocham Pragę” Jacek Wachowicz został skazany za pomawianie dzielnicowej urzędniczki. Choć sąd nakazał publikację przeprosin na pierwszej stronie (czyli w miejscu, w którym pierwotnie pojawiły się pomówienia ze strony Wachowicza), naczelny Ciepieńko ukrył je w małej kolumnie gdzieś z tyłu pisma. Po raz kolejny nie poniósł żadnych konsekwencji swoich działań.

Jacek Wachowicz, lider "Kocham Pragę" został w 2016 roku skazany za pomawianie dzielnicowej urzędniczki. Przegląd Praski nigdy nie opublikował przeprosin w zasądzonej przez sąd formie. To kolejny raz gdy Kamil Ciepieńko - praski radny łamie prawo.

Kim jest Kamil Ciepieńko – praski radny?

Kamil Ciepieńko to radny dzielnicy Praga-Północ z ugrupowania „Kocham Pragę” i zapalony kibic Legii Warszawa. Mimo zebrania ponad 800 głosów, w radzie dzielnicy jest postacią drugoplanową, w praktyce wykonując ślepo rozkazy lidera, Jacka Wachowicza.

Najbardziej znane inicjatywy radnego Kamila Ciepieńki to dyskoteka balkonowa, rap o Powstaniu Warszawskim oraz coroczna zbiórka na ogromną flagę Polski wieszaną na elewacji Galerii Wileńskiej.

Z wpisów Kamila Ciepieńki (czasem publikowanych pod pseudonimem Przemysław Gruz) często wybija się resentyment względem osób przyjezdnych i podkreślanie, że jest „rodowitym” mieszkańcem Pragi-Północ.

Na Portalu Samorządowym radny Ciepieńko cieszy się spektakularnym wynikiem 80,1% głosów negatywnych. Lektura komentarzy także nie pozostawia złudzeń co do tego, z jakim człowiekiem mamy do czynienia.

Epilog

Wybory samorządowe w 2024 roku przyniosły dość zabawny – choć spodziewany przeze mnie – obrót spraw. Ugrupowanie Wachowicza i Ciepieńki co prawda obroniło 4 mandaty na Pradze, ale najbliższe 5 lat spędzi z dala od kręgów władzy.

W koalicji rządzącej zastąpią ich działacze Porozumienia dla Pragi. Będzie się działo!