Już niedługo powinniśmy doczekać się decyzji środowiskowej dla Obwodnicy Śródmieścia (od Ronda Wiatraczna do ul. Radzymińskiej);
Miasto chce ponownie ocenić projekty węzłów Radzymińska i rondo Żaba;
Nadal brakuje środków w budżecie, a koszty inwestycji w porównaniu do 2017 roku z pewnością wzrosły ponad planowane 1,5 miliarda złotych.
Obwodnica Śródmieścia to jedna z najważniejszych stołecznych tras mających na celu wyprowadzenie ruchu z centrum Warszawy. Prowadzi od Trasy Łazienkowskiej przez plac Zawiszy, rondo Babka, most Gdański po ulicę Stefana Starzyńskiego. Dalej trasa obwodnicy się urywa. Kiedyś miała przebiegać śladem tzw. Trasy Tysiąclecia, obecnie rezerwa pod obwodnicę jest wytyczona już na Targówku, za wałem kolejowym, a dalej wiaduktem nad torami do Ronda Wiatraczna (pod którym obwodnica miałaby biec w tunelu).
Budowę obwodnicy obiecywano już w 2004 roku, następnie temat wrócił na Euro 2012, a od tego czasu dokończenie ringu regularnie wraca w obietnicach wyborczych, a potem budowa jest odkładana “na później”. Tyle historii.
Ostatnie przesunięcie budowy miało miejsce w roku 2019. Od tego czasu prace – przynajmniej na poziomie kompletowania niezbędnej dokumentacji – toczą się, ale w iście żółwim tempie.
Decyzja środowiskowa
Odcinek od ronda Wiatraczna do ulicy Radzymińskiej nadal nie doczekał się wydania decyzji środowiskowej – to podstawowy dokument niezbędny do rozpoczęcia budowy. Po kilku latach przepychanek między stołecznym ratuszem a Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska raport dotyczący oddziaływania inwestycji na środowisko uznano wreszcie za kompletny.
Do końca lipca będą trwały obowiązkowe konsultacje społeczne (można wziąć w nich udział wysyłając e-mail pod adres warszawa@rdos.gov.pl). Przy dobrych wiatrach wydania decyzji środowiskowej możemy spodziewać się jeszcze w tym roku.
Studium komunikacyjne
Sprawę jednak komplikuje fakt, że na odcinek od Radzymińskiej do Ronda Żaba niedawno zamówiono opracowanie studium komunikacyjnego. Dokument ten ma m.in na nowo przeanalizować rozwiązania węzła Żaba i węzła Radzymińska, z uwzględnieniem planowanej przez PKP PLK rozbudowy układów torowych i nowych przystanków kolejowych w rejonie węzła Żaba, a także na nowo zdefiniować wzajemne powiązania transportu publicznego oraz ciągi piesze i rowerowe (w obecnym, wstępnym projekcie zwłaszcza węzeł z ul. Radzymińską utrzymuje wszystkie patologie w ruchu pieszych z jakimi ta okolica obecnie się boryka), w celu stworzenia efektywnych węzłów przesiadkowych.
Na dziś nie jest wiadome czy powyższe opracowanie będzie musiało zmieścić się w granicach określonych w nadchodzącej decyzji środowiskowej, czy też będzie mogło wychodzić znacząco poza nie. Od tego zależeć będzie, czy będzie potrzebne wydanie dodatkowych dokumentów (w najgorszym wypadku – nowej decyzji).
Skąd wziąć pieniądze?
Kolejny poważny problem stanowi fakt, że nawet na budowę obwodnicy od ronda Wiatraczna do ul. Radzymińskiej póki co nie ma pieniędzy. Jeszcze przed gwałtownym wzrostem inflacji i kryzysem na rynku materiałów budowlanych wyceniano jej budowę na ok. 1,5 miliarda złotych.
Koszty te z całą pewnością znacząco wzrosły, a dodatkowo mocno windują je planowane rozwiązania – tunel pod rondem Wiatraczna oraz przekrój od 3 do 4 pasów ruchu szerokości.
Bez wsparcia unijnego albo rządowego Warszawie trudno będzie znaleźć tak ogromne środki – a podobno “odchudzenie” inwestycji albo etapowanie jej nie wchodzi w grę. Szkoda.
Dlaczego obwodnica jest potrzebna?
Budowa obwodnicy Śródmieścia pozwoliłaby na odciążenie z tranzytu ulicy Targowej i znacząco skróciła czas przejazdu między Pragą-Północ a Pragą-Południe. Nieustająco kibicujemy jej budowie, choć mamy nadzieję, że urzędnicy poprawią projekt – zwłaszcza pod kątem wygody pieszych, rowerzystów i pasażerów transportu publicznego.
Obwodnica powinna stanowić także szybką trasę dla autobusów (jak chociażby na Trasie Łazienkowskiej) i integrować różne środki transportu publicznego poprzez wygodne węzły przesiadkowe, a nie wyłącznie stanowić szybką trasę dla komunikacji indywidualnej.
Warto, aby stołeczni urzędnicy mieli to na uwadze, zwłaszcza biorąc pod uwagę skalę i cenę tej ważnej dla Pragi inwestycji!
Kolejne głosowanie w Budżecie Obywatelskim za nami. Zwycięskie projekty tradycyjnie już w dużej części dotyczą zieleni i rowerów. Dla niektórych radnych to cierpienie nie do zniesienia.
“Przegląd Praski” szczuje po porażce
W tym roku żaden z projektów zgłoszonych na Pradze-Północ przez ponure stowarzyszenie “Kocham Pragę” nie dostał się do finału, mimo ogromnego wsparcia ze strony radnych, urzędników i zarządu dzielnicy. Na łamach “Przeglądu Praskiego” wydawanego przez praskiego radnego-hejtera Kamila Ciepieńko ukazał się artykuł tej treści:
Moim zdaniem redakcja powinna cieszyć się z porażki. Gdyby projekt neonu reklamującego “Kocham Pragę” przeszedł w głosowaniu, anonimowy mieszkaniec będący jego autorem zapewne skończyłby z zarzutami w związku z finansowaniem kampanii wyborczej z budżetu gminy.
Gdyby towarzystwo z “Kocham Pragę” uczyło się na swoich błędach, porażkach i nieprzyjemnych przygodach z prawem być może dostrzegliby dlaczego na Pradze-Północ każdego roku wygrywają projekty związane z zielenią. Niestety nie widzę na to większych szans, więc pewnie zamiast tego zabetonują kolejny skwer albo wytną więcej drzew w imię “walki z lewacką ideologią”.
Radny Kobyliński przegrywa nawet, gdy wygrywa
Dużo bardziej kuriozalny jest komentarz Ernesta Kobylińskiego, praskiego radnego “Solidarnej Polski” (to ta partia Ziobry), związanego niegdyś z pismem “Nacjonalista” i Rodziną Radia Maryja.
Ogólnie wyniki głosowania na poziomie Warszawy są całkiem rozsądne. Niestety nie można tego powiedzieć o głosowaniu w Dzielnicach. Na Pradze-Północ przeszedł tylko jeden sensowny projekt.
W innych Dzielnicach też nie wygląda to dobrze. Często na poziomie Dzielnic głosowanie zostało zdominowane przez lokalne grupki tzw. pato-aktywu. To bardzo niebezpieczny precedens, który z roku na rok jest coraz bardziej widoczny.
Frekwencja w głosowaniu kolejny raz okazała się porażką. W skali miasta, które ma około 2 miliony mieszkańców, głosowało około 90 tyś. osób. Kolejny rok widać, że BO mieszkańców nie interesuje. Przez to na poziomie Dzielnic przechodzą projekty nieistotne a czasem nawet szkodliwe, które zdobywają niewielką ilość głosów.
Kuriozalny, bo jeden z projektów Ernesta ukończył głosowanie na 3 miejscu wśród projektów ogólnomiejskich. Radny chwali się, że zdobył 23 tysiące głosów, co pokazuje, że (zwłaszcza na poziomie dzielnic) projekty związane z zielenią i rowerami to efekt mobilizacji “lewicowych fanatyków”.
Tymczasem jakie projekty zajęły miejsce 1 i 2?
2050 Drzew dla Warszawy (27805 głosów)
Asfaltowe Drogi dla Rowerów (27618 głosów)
Projekt Ernesta wygrał, bo było na niego zapotrzebowanie, a nie dlatego, że radny jest jakąś ikoną antysystemowości. Jego galeria niespełnionych obietnic Trzaskowskiego zebrała zaledwie 1054 głosy – czyli o 17 tysięcy mniej od projektu dotyczącego ławek oraz 20 tysięcy mniej od projektu dotyczącego kontraruchu rowerowego.
Jaki z tego wniosek? Przechodzą projekty dobre, o chwytliwych nazwach i na które jest zapotrzebowanie. Inne w głosowaniu giną. Radny przejechał się na taktyce zgłaszania kilkudziesięciu projektów do dzielnicowego BO, więc teraz BO jest zły. Proste.
W dalszej części wpisu radny Kobyliński pisze, że wpisanie Budżetu Obywatelskiego do ustawy było błędem, a BO w Warszawie powinien zostać zlikwidowany lub “zawieziony” (sic), ponieważ się nie sprawdza.
Prawda jest jednak nieco inna od wyobrażeń radnego. Gdyby BO nie wpisano do ustawy, lokalni watażkowie po prostu by go nie stosowali, jeszcze bardziej ograniczając prawo mieszkańców do decydowania o swoich własnych podatkach. Biorąc pod uwagę nacjonalistyczne zapędy Ernesta, nie dziwi mnie, że to właśnie jemu marzy się zamach na demokrację bezpośrednią.
No dobra, ale co z frekwencją?
W tym roku frekwencja wyniosła 88861 głosów. Nie będę pisał, że to wynik dobry, bo nie jest dobry. To prawie 5 tysięcy głosów mniej niż w roku poprzednim, a spadek jest stały i widoczny od lat.
Jak to zmienić? Nie wiem. Sam uczestniczę aktywnie w promocji projektów do Budżetu Obywatelskiego i widzę wyraźnie, że zainteresowanie wzrasta pierwszego i ostatniego dnia, a poza tym BO jest praktycznie niewidoczny. Na pewno mają na to wpływ zawłaszczanie budżetu przez radnych oraz niejasne kryteria oceny. Zapewne zawodzi też promocja po stronie miasta i pokazywanie korzyści, jakie mieszkańcy mają z Budżetu Obywatelskiego. Obojętne też nie są wpadki, takie jak ta z placem zabaw w Dolince Służewieckiej.
Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniami, że Budżet Obywatelski jest do wyrzucenia. Widać zresztą, jaką radość może wywołać zwycięski projekt nawet wśród społeczników, którzy mają poglądy inne niż “lewicowi fanatycy” których z zapałem godnym inkwizytora tropi radny Kobyliński 😉
Polecam wszystkim podejście pani Doroty do Budżetu Obywatelskiego. Zamiast płakać, bojkotować i szczuć lepiej zgłaszać własne projekty i mobilizować sąsiadów do głosowania.
“Gdyby ktoś zapytał mieszkańców, czy życzą sobie mieć wybetonowany plac bez funkcji komunikacyjnej, zapewne parsknęliby śmiechem. Mieszkańcy są jednak od dawna solą w oku i wrzodem na dupie koalicji samorządowo-aktywistycznej. Liczą się wyłącznie turyści. Turyści przynoszą hajs, mieszkańcy przynoszą kłopoty. Do miasta masz przyjechać, zachwycić się, wydać pieniądze i wyjechać.”
Nie da się ukryć, że tzw. Plac Pięciu Rogów jest potężnym rozczarowaniem. Pisali o nim przedstawiciele bodaj wszystkich ruchów miejskich w Warszawie – wśród społeczników plac wzbudził ogromne emocje. Emocje w większości negatywne, czego Grabowski zdaje się zupełnie nie zauważać. Zamiast tego buduje dość zabawną wizję ukrytej koalicji samorządowo-ruchomiejskiej, która chce rugować mieszkańców Warszawy z ich domów. Dla każdego znającego historię zaangażowania organizacji takich jak Miasto Jest Nasze w walkę z dziką reprywatyzacją musi to być wyjątkowo zabawna lektura.
Bardziej jednak rozśmiesza mnie pisanie o tym, że mieszkańcy “nie chcieli mieć placu bez funkcji komunikacyjnej” i że ta “funkcja komunikacyjna” jest podstawowym oczekiwaniem mieszkańców. Żeby “dało się żyć, czyli dojechać i zaparkować” w nieśmiertelnych słowach Małgorzaty Mikulskiej-Rembek.
Tymczasem oczekiwania mieszkańców Śródmieścia wydają się być dokładnie odwrotne. Skomunikowani ze światem są przecież wyśmienicie, a najbardziej prestiżowe (i nadal zamieszkane) osiedla to Stare Miasto i Nowe Miasto, oba znane z minimalnego ruchu oraz nadal dość restrykcyjnego podejścia do ciszy nocnej (chwała mieszkańcom za to).
Powody są wielorakie, wśród nich hałas, syf, rugowanie ze Śródmieścia szkół, sklepów i usług, szalone ceny nieruchomości, drożyzna w pozostałych sklepach i podporządkowanie dzielnicy funkcji rozrywkowo-parkingowej.
Mógłbym tu przytoczyć całą listę bitew, które toczyli chociażby członkowie MJN w sprawie wymierającego Śródmieścia (mapa reprywatyzacji, gimnazjum na Twardej etc.), ale po co, skoro Grabowski wie swoje o samorządowo-ruchomiejskowym spisku?
Tymona sen o Warszawie
“W latach 90. Warszawa, a właściwie jej centrum, było miastem-bazarem i na swój sposób było to wspaniałe, ponieważ w tym chaosie, w tych szczękach i stolikach turystycznych tętniło prawdziwe życie. Obecnie jest miastem-hotelem, a będzie nim jeszcze bardziej, bo w takim kierunku idzie i prezydent Rafał, i udający-że-go-krytykują aktywiści, którzy tak naprawdę wszystko to popierają i inspirują”.
Pisze Grabowski, wywołując co najwyżej uśmiech politowania. Dlaczego?
Bo to na przełomie lat 80. i 90. zaczęła się wielka ucieczka ze Śródmieścia. Miasto-bazar być może wyglądało dobrze we wspomnieniach Tymona, ale w praktyce było przyczynkiem do odpływu mieszkańców z centrum. W latach 90. Nowy Świat był mordownią w której mieszkania można było wynająć za grosze (przyjaciel tak właśnie zaczął swoją przygodę ze stolicą po przeprowadzce z Kielc). W latach 90. klasa średnia masowo uciekała z centrum na Bemowo albo do domków na przedmieściach.
Idealne miejsce do życia według Złomnika.
W latach 90. zaczęło się wszystko to, o czym Tymon pisze jako o świeżej winie ruchów miejskich i Rafała Trzaskowskiego. Coś o tym wiem – moja rodzina też wtedy ze Śródmieścia czmychnęła, i to wcale nie z jego “turystycznej” części. Po prostu wtedy była taka moda, bo centrum Warszawy było brudne, pełne reklam, samochodów, hałasu i bazarowego syfu. Nie dało się po nim chodzić przez zaparkowane wszędzie samochody, za to z opowieści rodziny i przyjaciół wynika, że można było tam bez problemu dostać w ryj. Dziwne, że o tym Grabowski już nie pamięta.
Przyjazna mieszkańcom ulica Świętokrzyska w latach 90.
Tymczasem nowy system oferował nowy model życia – centra handlowe zamiast syfiastych bazarów i komfortową suburbanizację opartą o minimum dwa auta w rodzinie, wygodny dojazd (jeszcze) w miarę pustymi ulicami. Ulicami, które oczywiście już w połowie lat 90. zrobiły się zatłoczone ponad wszelką miarę, ale któż mógł to wtedy przewidzieć?
MJN pisał o tym już 10 lat temu
Ten proces można było zatrzymać. Ruchy miejskie – przede wszystkim Miasto Jest Nasze – apelowały o to wielokrotnie, uczestnicząc też w akcjach broniących szkół, parków i zwykłych mieszkańców. Sam napisałem licencjat dotyczący przebudowy placu Grzybowskiego i konsultacji społecznych w tej sprawie. W skrócie – miasto wyrzuciło do kosza większość oczekiwań mieszkańców (chcieli mieć spokojną, zieloną przestrzeń, nie wymagającą kosztownej przebudowy) aby zrobić z placu reprezentacyjno-betonowo-parkingowe zaplecze dla właścicieli okolicznych wieżowców.
Proces ten można było zatrzymać, ale władze miasta po prostu tego nie chciały i miały „w głębokim poważaniu” apele mieszkańców (w tym członków ruchów miejskich). Było tak niezależnie od opcji politycznej. Osobiście nazywam to fetyszem modernizacji. Fetysz ten obecny jest zarówno po prawej jak i po lewej stronie sceny politycznej, a jedyną różnicą w tej kwestii między Trzaskowskim a Jakim jest to, że ten pierwszy mówi, że troszczy się o pieszych i rowerzystów, a ten drugi mówił, że troszczyłby się o kierowców.
Nie mam wątpliwości, że niezależnie od tego, czy rządziłoby PiS czy PO dobro mieszkańców Śródmieścia byłoby gdzieś na końcu listy priorytetów, a najważniejsze byłyby duże i spektakularne inwestycje, którymi można się chwalić przed kamerami i dalsze betonowanie miasta. Za Trzaskowskiego jest to Plac Pierogów, dla Jakiego byłby to Plac Kaczyńskiego. Pozostali kandydaci zostali skutecznie obrzydzeni przez mainstreamowe media, więc niestety nawet nie ma co o nich wspominać.
Dlatego też dla większości społeczników których znam, Trzaskowski był mniejszym złem na drugą turę wyborów samorządowych (do której zresztą nie doszło, ponieważ wygrał w pierwszej). Mniejszym złem, ale nadal złem, ponieważ za jego kadencji o każdą zmianę na korzyść mieszkańców (w tym o wspomniane przez Grabowskiego połączenie rowerowe przez most Poniatowskiego) nadal trzeba walczyć latami. Jest to po prostu nieco bardziej uśmiechnięta i „woke” wersja Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Podsumowując
Publicystykę Złomnika śledzę od lat i jestem pod wrażeniem jego ogromnej wiedzy w temacie motoryzacji. Widać też, że w gruncie rzeczy jest spoko gościem, nie zaczadzonym ideologią i traktującym środki transportu – cóż, jak środki transportu, a nie jako metodę przedłużenia penisa czy fundament światopoglądu.
Niestety, jest też (mikro)celebrytą, co znaczy, że od czasu do czasu musi zrobić wokół siebie szum, nabić klików i dzięki temu podbić trochę odsłon na stronie, sprzedać kilka książek więcej itd. Rozumiem – biznes to biznes. Obecnie żeby go podratować, musi trochę powalić w Trzaskowskiego (słusznie) i w ruchy miejskie (niesłusznie) żeby podnieść swoje notowania u co bardziej fanatycznych petrolheadów.
Szkoda tylko, że efekt tego zamieszania to tekst w najlepszym przypadku naiwny, a w najgorszym zwyczajnie głupi. Skutek jest tu pomylony z przyczyną, a nostalgia za latami 90. ze zdrowym rozsądkiem. A szkoda.
Czy w na Szamotach zaczynają się właśnie kombinacje z Planem Zagospodarowania? Wskazują na to wnioski o wydanie decyzji środowiskowych na budowę osiedli w miejscu działek przemysłowych i oświatowych. Mieszkańcy mają na nich niewiele do zyskania, za to sporo do stracenia.
Osiedle i szkoła zamiast usług i przemysłu
Pierwszy wniosek dotyczy wyburzenia żółtej Hali Tłoczni na rogu Gierdziejewskiego i Posagu 7 Panien i zastąpienie jej osiedlem i szkołą, które miałyby powstać w trybie tzw. Lex Deweloper. Zalety tego planu to uspokojenie ruchu (mniej TIRów dojeżdżających do magazynów lub innych obiektów przemysłowych), budowa szkoły, możliwość lepszego wykorzystania przystanku PKP Gołąbki, dobry wyjazd z osiedla na obwodnicę oraz partycypacja dewelopera w przebudowie dróg na podstawie art. 16 ustawy o drogach publicznych.
Wady tego planu to dodatkowe obciążenie komunikacyjne osiedla – biorąc pod uwagę rozmiar działki, byłoby to jedno z większych osiedli na Szamotach.
Osiedle zamiast widoku na szkołę i Eko Park
Drugi wniosek zakłada, że działka oświatowa przy osiedlu Ursus Centralny pójdzie w całości pod zabudowę mieszkaniową, także w trybie Lex Deweloper.
Wady? Dodatkowe obciążenie i tak mocno obłożonej stacji PKP Ursus, możliwe zablokowanie przebudowy Gierdziejewskiego i zwiększenia Eko Parku, dodatkowa zabudowa mieszkalna pod oknami osób, które kupowały mieszkania z myślą o sąsiedztwie szkoły.
Trudno mi znaleźć dobre strony tej inwestycji – nie znam warunków oferty, którą deweloper chce przedstawić miastu, ale poświęcanie działki oświatowej aby zbudować szkołę na innej działce brzmi jak fatalny interes dla dzielnicy. Z całą pewnością zyska na nim deweloper, który będzie mógł postawić nowe bloki w znakomitej lokalizacji.
Pytanie tylko, co będzie następne. Czy działki oświatowe przy Posagu 7 Panien i Taylora też czeka zabudowa? Co z przebudową Gierdziejewskiego? Co z rozbudową Eko Parku? Czy zapisy MPZP będą w ogóle respektowane? Póki co plany te budzą same wątpliwości i obawy.
Co ciekawe, na Targówku podobne osiedle procedowane w trybie Lex Deweloper jest poddane konsultacjom społecznym. Dlaczego w Ursusie jak zwykle ukrywa się postępowanie przed mieszkańcami?
Wysłałem wiadomość w sprawie obu osiedli do Biura Architektury i Planowania Przestrzennego i czekam na odpowiedź. Obawiam się, że kolejne zmiany w MPZP doprowadzą do chaosu przestrzennego i przeciążenia komunikacyjnego osiedla.
Szkoła i przedszkole na Hennela
Mamy już oferty w przetargu na szkołę przy Hennela. Nawet najtańsze (64 mln zł) przekraczają pierwotny kosztorys (51 mln zł), ale mieszczą się w kwocie wnioskowanej niedawno przez Zarząd Dzielnicy (ok. 66 mln zł). Z dzisiejszego artykułu w „Wyborczej” wynika, że miasto “dosypie” brakujące pieniądze i budowa w końcu się zacznie.
Jednak dopóki nie zostanie podpisana umowa, nic nie jest w sprawie szkoły pewne. Trzeba trzymać za nią mocno kciuki, inaczej panujący w okolicy kryzys edukacyjny tylko się pogłębi.
Sprawa z przedszkolem też nie wygląda super optymistycznie. Planowana data budowy to lata 2022-2024, ale nadal czekamy na ostateczną decyzję Prezydenta m.st. Warszawy w zakresie projektu zagospodarowania i projektu budynku. Żeby rozpisać przetarg, trzeba też wpisać dodatkowe koszty do Wieloletniej Prognozy Finansowej. Kiedy się to stanie? Nie wiem. Pewnie najprędzej po wakacjach.
Szkoła na Skoroszach
Zaczęły się prace przygotowawcze pod budowę szkoły, żłobka i placu miejskiego na Skoroszach. Placówki mają powstać na działkach w trójkącie między al. 4 Czerwca 1989 roku, ul. Dzieci Warszawy i ul. Ryżową.
Póki co mają powstać projekt budowlany i wykonawczy. Potem dzielnica wystąpi o pozwolenie na budowę, a jeżeli tym razem wszystko pójdzie zgodnie z planem, to po 2023 roku zacznie się budowa.
Remont ul. Walerego Sławka
Ulica Walerego Sławka będzie frezowana i remontowana. Remont będzie nieco bogatszy niż niedawny remont ratunkowy ul. Gierdziejewskiego. Jak podaje Zarząd Dróg Miejskich:
“Najwięcej zmian zajdzie na ul. W. Sławka. Odnowimy ją na odcinku od ul. K. Pużaka do ul. Dzieci Warszawy. Katalizatorem zmian będzie remont nawierzchni, która dziś jest całkowicie wyeksploatowana i w wielu miejscach pozapadana. Przyczynił się do tego sposób asfaltowania tej ulicy jeszcze w poprzednim ustroju kraju – budowniczowie z czasów PRL-u ułożyli asfalt bezpośrednio na trylince. Konieczne jest więc nie tylko sfrezowanie dotychczasowej nawierzchni, ale również rozebranie ulokowanych pod spodem sześciokątnych płyt betonowych. Podbudowa zostanie wykonana od nowa do głębokości ok. 55 cm i będzie zgodna z obowiązującymi obecnie standardami.
Wstawimy również nowe krawężniki. Uporządkujemy parking nieopodal północno-zachodniego narożnika ulic W. Sławka i B. Wapowskiego. Teraz kierowcy dojeżdżają tam do samego chodnika, czasami „zabierając” miejsce przechodniom. Uniemożliwimy to, tworząc pas zieleni. Po stronie zachodniej wymienimy chodnik tam, gdzie jesienią 2018 r. nie został wyremontowany – nowe płyty chodnikowe o wymiarach 50 x 50 cm położymy od ul. B. Wapowskiego do ul. Bohaterów Warszawy i od wjazdu pod sklep Warus do ul. Dzieci Warszawy”.
Prace mają trwać całe wakacje.
Petycja w sprawie przebudowy ul. Gierdziejewskiego
Przypominam o petycji w sprawie przebudowy ul. Gierdziejewskiego! Wnosimy o uspokojenie ruchu na skrzyżowaniu z Posagiem 7 Panien i Czerwoną Drogą (sygnalizacja świetlna lub rondo), wprowadzenie parkowania równoległego, budowę azyli dla pieszych i pasów do skrętu tam gdzie to możliwe.
Póki co udało się wywalczyć remont ulicy i doświetlenie przejść dla pieszych. Pora iść za ciosem!
Na Posagu 7 Panien niedawno zaczęto wycinać szyny, uzupełniać braki w asfalcie, wymieniono latarnie na ledowe oprawy SAVA, uzupełniono chodniki oraz nasadzenia roślin przy inwestycji ATAL. Kolejnym etapem ma być remont ratunkowy ulicy wraz z wycięciem resztek torów kolejowych. Na docelową przebudowę poczekamy do końca 2023 roku.
Brak zamknięcia linii średnicowej podczas remontu
Dobre wieści z PKP PLK. Prezes spółki Ireneusz Merchel zapowiedział, że wbrew plotkom nie będzie całkowitego zamknięcia linii średnicowej na czas remontu. Ruch ma być utrzymany przynajmniej na połowie torów. Oznaczać to będzie o połowę mniej pociągów do Śródmieścia, ale nie całkowite wstrzymanie ruchu i zatrzymywanie się pociągów najdalej na Warszawie Głównej i Zachodniej.
Brak remontu PKP Ursus Północny
Jak poinformowała radna Anna Lewandowska, PKP póki co nie przebuduje przystanku Ursus Północny. Zgłoszenie do programu budowy i modernizacji przystanków kolejowych nastąpiło po terminie i nie zostało wzięte pod uwagę. Może uda się to zmienić w przyszłości. Zobaczymy.
Budżet Obywatelski 2023 – zagłosuj na projekty z Ursusa!
Na koniec gorąca prośba. W czwartek ostatni dzień głosowania w Budżecie Obywatelskim. Głosowanie zajmuje kilka minut, a daje realne korzyści mieszkańcom Warszawy. Jeżeli jeszcze nie zagłosowałeś, możesz skorzystać z mojej ściągi.
Projekty Dzielnicowe (Ursus):
🚧 INFRASTRUKTURA 🧱
👉 ZWOLNIJ na Gierdziejewskiego– Tablica wyświetlająca prędkość na zjeździe z wiaduktu na Gierdziejewskiego może choć trochę poprawić fatalny poziom bezpieczeństwa na ulicy, zwłaszcza po remoncie nawierzchni.
👉 Chodnik na ul. Kościuszki– Projekt p. radnej Anny Lewandowskiej – drogi ale bez wątpienia potrzebny, biorąc pod uwagę centralną lokalizację ulicy.
👉Oszklona makieta 3D ZM Ursus – Skoro upamiętnienie Zakładów Mechanicznych w terenie nie wyszło, może uda się pokazać ich ogrom i zasięg dzięki makiecie 3D umieszczonej w DK Portiernia?
👉 Zlot zabytkowych traktorów – pomysł na zorganizowanie zlotu zabytkowych Ursusów na dni Ursusa wydaje się być kapitalnym pomysłem dla miłośników dawnej techniki. Zwłaszcza pod nieobecność lokalnego muzeum.
🌳 ZIELEŃ I ZWIERZAKI 🐸
👉 Ptasi Przyjaciele – Domki, Karmniki i Poidełka – każdy pro-ptasi projekt ma ciepłe miejsce w moim serduszku – ptaki pomagają nam w walce z komarami i coraz gorzej znoszą długie, gorące lata.
👉 Edukacja Ekologiczna dla dzieci w Ursusie – projekt mojego autorstwa zakładający zajęcia plenerowe dla dzieci ze szkół w Ursusie w trakcie których poznają jak sadzić rozmaite rośliny w dzielnicowych parkach.
👉 Drzewa na Skoroszach – dosadzenie 20 drzew na najbardziej bezdrzewnym osiedlu dzielnicy. Tani i korzystny dla mieszkańców projekt.
🌳 Mikrolasy dla całej Warszawy – Projekt złożony przez członków Porozumienia Dla Pragi zakładający stworzenie lasów kieszonkowych w całym mieście.
🌳 2050 drzew dla Warszawy – Choć projekt zawiera w tytule (krypto)reklamę pewnej partii, jest bardzo sensowny – drzew w mieście nigdy mało 🙂
🌳 Zielona Radzymińska – Mieszkając przez kilka lat w okolicach ul. Radzymińskiej zobaczyłem na własne oczy, jak wielu zmian potrzebuje. Pomóżmy sąsiadom z Pragi i Targówka ucywilizować tę ulicę!
🚴 Asfaltowe drogi dla rowerów – jako, że miasto opornie podchodzi do rozwoju infrastruktury rowerowej bez jednoczesnego prowadzenia inwestycji drogowych czy tramwajowych, proponuję wesprzeć oddolne asfaltowanie DDR w całym mieście.
🦽 800 ławek dla Warszawy – Po latach wojny przeciwko ławkom prowadzonej przez władze dzielnic, warto ponownie dać przysiąść osobom starszym, kobietom w ciąży czy osobom z ograniczeniami w poruszaniu się.
🦽 Pochylnie dla osób z niepełnosprawnością ruchową – Dzielnice potrafią (niestety) zaniedbywać temat pochylni dla osób niepełnosprawnych i dostępności w ogóle. Przodują w tym zwłaszcza ZGN-y. Warto im pomóc i pchnąć ten temat do przodu!
P.S. Jest jeszcze jeden temat, poruszony wcześniej na moim profilu na Facebooku.
Przebudowa placu Czerwca 1976 roku
Jak wynika z odpowiedzi uzyskanych w Urzędzie Dzielnicy, w 2023 roku czeka nas częściowa przebudowa placu Czerwca 1976 roku.
Co się zmieni?
👉 Ulica Hennela zyska połączenie dwukierunkowe z ul. Traktorzystów z sygnalizacją świetlną i wydzielonymi pasami do skrętu.
👉 Wlot z ul. Traktorzystów na plac Czerwca będzie jednokierunkowy – będą mogły z niego korzystać zarówno auta indywidualne jak i autobusy oraz rowery.
👉 Wyjazd z placu Czerwca będzie poprowadzony ul. Hennela oraz ul. Szamoty.
👉 Ulica Dyrekcyjna zostanie zaślepiona – nie będzie możliwości wyjechania z niej w ul. Hennela.
👉 Wytyczona będzie przewidziana w planie miejscowym dwukierunkowa droga dla rowerów wzdłuż ul. Traktorzystów.
👉 Przebudowane zostaną chodniki przy ul. Traktorzystów i części placu Czerwca.
👉 Na odcinku wzdłuż ul. Hennela i placu Czerwca posadzone zostaną nowe drzewa.
👉 Zmiany obejmą tereny w bezpośredniej bliskości pl. Czerwca 1976 roku zaznaczone na mapie czerwonymi liniami.
Przebudowa zostanie sfinansowana ze środków deweloperów UDI TAU i Unidevelopment.
Czego zabraknie?
Dodatkowej zieleni na miejscach wyłączonych z ruchu oraz na parkingu przed Urzędem Dzielnicy. Na takie zmiany będziemy musieli niestety poczekać – planowana przebudowa ma mocno ograniczony zasięg.
Na Hennela jak na lekarstwo będzie też przejść dla pieszych – ale według p. Cesarka z Wydziału Infrastruktury i Remontów to jeszcze może ulec zmianie, ponieważ dzielnica zgłosiła swoje poprawki do projektu organizacji ruchu i czeka na akceptację Biura Zarządzania Ruchem Drogowym.
W połowie maja wraz z mieszkańcami osiedla Ursus Szamoty udaliśmy się na spacer problemowy po okolicy. Zgłaszaliśmy problemy z bezpieczeństwem ruchu drogowego, brak chodników, wszechobecny brud i pył. Urzędnicy obiecali pochylić się nad problemem wraz z deweloperami. Co z tego wyszło?
Co się udało?
Pojawiły się brakujące chodniki – m.in. przy przejściu przez ulicę Herbu Oksza. Mam też wrażenie, że wykonawcy bardziej dbają obecnie o zapewnienie pieszym przejścia, choćby tymczasowego.
Jeszcze w maju musieliśmy iść tędy po ulicy, omijając TIRa.
Wymieniono oświetlenie na Posagu 7 Panien – pojawiły się nowe, ledowe oprawy SAVA.
Zaczęto wycinanie resztek bocznic kolejowych z Posagu 7 Panien – podobno już niedługo ich los podzielą pozostałe szyny.
Wyremontowano Gierdziejewskiego – remont co prawda nie poprawił bezpieczeństwa pieszych (choć na pewno pozytywnie wpłynie na nie doświetlenie przejść dla pieszych, nad którym obecnie pracuje Zarząd Dróg Miejskich), ale przynajmniej przyniósł równą nawierzchnię i nadzieję na dalsze zmiany.
Zaczęło się regularne sprzątanie ulic na Szamotach – na ulicach co kilka dni widać zamiatarki (z osobnym pojemnikiem na brud, a nie tylko szczotkami zmiatającymi kurz na chodniki!) oraz polewaczki. Na Gierdziejewskiego, Posagu czy Dyrekcyjnej efekty są ewidentne – ciekawy jestem, jak Wy oceniacie jakość usług czyszczenia 😉
Uzupełniono brakującą zieleń przy inwestycji Centro Ursus – nie wiem, czy to efekt kolejnego etapu ciągnącego się jak spaghetti remontu Posagu 7 Panien, ale w porównaniu do maja widać, że poznikały klepiska i posadzono w ich miejsce nowe sadzonki.
Wydaje się, że ruch ciężki rozkłada się obecnie bardziej równomiernie – nie wiem, czy to tylko subiektywne odczucie, ale odnoszę wrażenie, że ciężarówki starają się unikać okolic zamieszkałych osiedli. Tutaj również chętnie poznam Wasze zdanie na ten temat.
Co się nie udało
Tymczasowe parkingi – wygląda na to, że do czasu budowy kolejnych ulic odchodzących od Posagu 7 Panien sytuacja z parkowaniem nadal będzie tak samo patologiczna. Podobnie z parkowaniem przy Bazarku w sobotę – bez wytyczenia dodatkowych legalnych miejsc i egzekwowania przepisów przez policję nie widzę szans na zmiany.
Dojście do stacji PKP Ursus – póki co nie widać możliwości na dogadanie się z deweloperami w tej sprawie. Jest to po części efekt uboczny większego ruchu ciężkiego na tzw. Odlewniczej – przejście przecinało by się z trasami ciężarówek, na co deweloperzy nie chcą dać zgody.
Remont Gierdziejewskiego – dziś byliśmy (w dość kameralnym gronie) na społecznym odbiorze ul. Gierdziejewskiego i niestety, bez zmian w organizacji ruchu kwestia bezpieczeństwa na ulicy nadal wygląda źle.
Żeby przejść po chodniku, trzeba zjechać z wózkiem dziecięcym na jezdnię. W dodatku tuż za zakrętem.
Brak obniżonych krawężników, mega szerokie pasy ruchu, brak miejsc parkingowych i brak uspokojenia ruchu na skrzyżowaniu z Posagiem sprawia, że ulica pozostaje niebezpieczna dla pieszych. Szczęśliwie w ostatnim czasie nie doszło tu do żadnego poważnego wypadku z udziałem pieszego, ale biorąc pod uwagę coraz większą liczbę mieszkańców zamieszkujących okoliczne osiedla – lepiej dmuchać na zimne.
Chodniki przy Habicha – po stronie inwestycji Nexity nadal nie ma chodnika i nic nie zapowiada tego, aby prędko się pojawił. Przy zjazdach do garażu pojawiły się gdzieniegdzie potykacze z informacją o zakazie parkowania, ale poza tym nie widać, aby do czasu budowy ulicy coś miało ulec zmianie.
Co budzi kontrowersje
Część mieszkańców południowej części osiedla – szczególnie inwestycji Ursus Centralny – wyraziła swoje obawy przed nowymi planami dojazdów na place budowy. Aby zapobiec zbytniemu obciążeniu dojazdami jednej inwestycji, wystosowaliśmy po wypracowaniu wspólnego stanowiska pismo do Urzędu Dzielnicy w tej sprawie. Można się z nim zapoznać tutaj:
„Piszę do Państwa w imieniu mieszkańców osiedla Szamoty w związku z planowanymi zmianami ws. dojazdów do placów budowy. Na wstępie chcę wyrazić wdzięczność za osobiste zaangażowanie w tę sprawę. Cieszy zwłaszcza deklaracja ws. sprzątania ulic oraz włączenia deweloperów w kwestię bezpieczeństwa.
Rozumiem, że budowa Osiedla Szamoty to ogromne przedsięwzięcie zarówno dla władz dzielnicy Ursus jak i deweloperów. Zaś dla mieszkańców bloków już zasiedlonych szereg oczywistych niedogodności wynikających z prowadzonych prac budowlanych.
Wydaje się, że wszystkim stronom procesu inwestycyjnego powinno zależeć, aby Osiedle Szamoty było postrzegane: i) jako nowoczesna i przyjazna dla mieszkańców części Warszawy, w której warto zamieszkać lub kupić mieszkanie ii) jako Osiedle, które dzięki istniejącym planom miejscowym w nieodległej przyszłości zapewni przyszłym mieszkańcom dostęp do usług publicznych takich jak: edukacja, ochrona zdrowia, kultura. I tu z pewnością cieszą wysiłki podejmowane przez władze dzielnicy zmierzające do realizacji budowy ośrodka szkolnego przy ul. Hennela oraz nowej siedziby dla domu kultury iii) jako Osiedle, w którym władze dzielnicy oraz deweloperzy kierując się dbałością o komfort i bezpieczeństwo mieszkańców podejmują wszelkie możliwe działania w celu minimalizacji negatywnych konsekwencji prowadzonych prac budowlanych.
W związku z powyższym proszę o wzięcie pod uwagę obaw mieszkańców południowej części osiedla, zwłaszcza oddanych do użytkowania nowych bloków przy ul. Silnikowej (inwestycja Unidevelopment) oraz ul. Taylora (inwestycja Ronson). Wstępny plan dojazdów przedstawiony przez deweloperów jest na tyle mało szczegółowy, że wywołuje obawy o przeciążenie ruchem ciężkim ul. Silnikowej.
Jako mieszkańcy stoimy na stanowisku, że dojazdy z budów powinny być jak najmniej uciążliwe dla mieszkańców już zamieszkałych bloków. A ciężki ruch budowlany powinien być kierowany możliwie blisko inwestycji realizowanych przez deweloperów w danym czasie. W naszej ocenie należy dążyć do w miarę równomiernego rozłożenia ruchu na osiedlu, bez kanalizowania ruchu ciężkiego pod oknami wybranych mieszkańców. W miarę możliwości należy wykorzystywać pozostałe po Zakładach Mechanicznych ulice, które obecnie są sporadycznie użytkowane przez pieszych.
W celu realizacji ww. celów oraz biorąc pod uwagę, że obecnie najwięcej budów jest realizowanych w otoczeniu ul. Odlewniczej [MPZP: 45KD-D], proponujemy:
a/ rozważenie możliwości przyspieszenia prac nad wytyczeniem wyjazdu z ul. Odlewniczej [MPZP: 45KD-D] w ul. Szamoty [MPZP 6KD-Z]. To rozwiązanie pozwoliłoby na stworzenie trzeciego wyjazdu z budowy przez tereny, które obecnie nie są zamieszkane oraz b/ rozważenie wykorzystania istniejącej infrastruktury drogowej i zapewnienie dojazdu od ul. P7P [MPZP 5KD-Z] przez ul. Przelotową [MPZP 8KD-L] do ul. Odlewniczej [MPZP: 45KD-D] oraz c/ rozważenie wyłączenie z ruchu ciężkiego skrzyżowania ul. Odlewniczej [MPZP: 45KD-D] i Gierdziejewskiego [MPZP: 8KD-L] – pozwoli to na uniknięcie sytuacji, w której mieszkańcy bloków przy ul. Taylora zostaną otoczeni ruchem ciężkim oraz d/ rozważenie wyznaczenia dojazdu do części budów lokalizowanych przy ul. Silnikowej od ulicy Gierdziejewskiego [MPZP: 8KD-L] przez ul. Silnikową [MPZP: 19KD-L] dalej ul. Strażacką [MPZP: 18KD-L] do ul. Odlewniczej [MPZP: 45KD-D]
Ww. rozwiązania zostały zobrazowane na załączonej mapce sytuacyjnej. Za celowe byłoby również zobowiązanie deweloperów do czytelnego oznaczenia preferowanych dróg dojazdu do ich budów. Ponieważ skuteczność nowych rozwiązań, które zostaną wypracowane w toku konsultacji pomiędzy władzami dzielnicy, deweloperami i mieszkańcami będzie zależna od powszechności ich stosowania przez kierowców.
Uważamy również, że w miarę oddawania do użytku nowych bloków należy regularnie aktualizować propozycję korytarzy dojazdowych do placów budowy. Na proces pozytywnie wpłynęłaby także transparentność – postulujemy urządzanie w interwałach co 6 miesięcy spotkań informacyjnych z mieszkańcami korzystając z dostępnej infrastruktury w postaci np. Ośrodka Kultury “Arsus” oraz “Portiernia” – dzięki takim spotkaniom mieszkańcy mogliby dowiedzieć się o postępach w budowie dróg. Pomogłoby to też rozwiać wątpliwości dot. bezpieczeństwa.
Apelujemy również o dalsze rozmowy z Zarządem Dróg Miejskich w Warszawie ws. bezpieczeństwa na ulicy Gierdziejewskiego – po remoncie ratunkowym przejścia dla pieszych oraz chodniki na tej ulicy nadal nie spełniają podstawowych standardów bezpieczeństwa. Uważamy, że im szybciej dojdzie do zmiany organizacji ruchu, tym lepiej dla wszystkich jego użytkowników – kierowcy będą cieszyć się większą płynnością dzięki wydzielonym pasom do skrętu, a piesi większym bezpieczeństwem dzięki wytyczeniu azyli na przejściach. Dodatkowe miejsca parkingowe pomogą z kolei rozładować nawracający problem z parkowaniem przy Bazarku Ursus.
Krzysztof Daukszewicz i członkowie grupy „Bezpieczeństwo na Szamotach”
Legenda: Konturami zaznaczone inwestycje zamieszkane, pełnym kolorem – na zaawansowanym etapie budowy, kropkami – w przygotowaniu.
Podsumowując…
Nie spodziewałem się, że zorganizowana “na szybko” akcja okaże się aż takim sukcesem. Obawiałem się wręcz, że wbrew deklaracjom nieprędko doczekamy jakichkolwiek zmian na Szamotach. Z drugiej strony nie należy oczywiście spoczywać na laurach i dalej pilnować urzędników i deweloperów – ale cieszy prosty fakt, że nagle Urząd Dzielnicy choć trochę sobie o Szamotach przypomniał. Presja ma sens!
PS. Szczególne podziękowania należą się p. Sławomirowi Cesarkowi z Wydziału Infrastruktury i Remontów Urzędu Dzielnicy, który bardzo poważnie podszedł do problemów okolicznych mieszkańców 🙂
Za nami ostateczna ocena projektów do Budżetu Obywatelskiego. Wydaje się, że w tegorocznej edycji największymi poszkodowanymi są projekty rowerowe i inwestycyjne. Urzędnicy nie mówią tego wprost, ale w mojej opinii wynika to z galopującej inflacji i niepewności dotyczącej cen materiałów. Mimo tego części moich projektów udało się przejść weryfikację pozytywnie 🙂
Projekty ogólnomiejskie
Wielkim przegranym jest “Poznaj Zarząd i Radę swojej dzielnicy – edukacja obywatelska”. Jak się okazało, tylko cztery dzielnice zgodziły się na umieszczenie pod Urzędem informacji na temat Rady i Zarządu – były to Białołęka, Ursus, Wilanów i Włochy. Dziwi brak w tym zestawieniu uważanych za prodemokratyczne Bielan.
Urzędnicy uznali też, że podawanie informacji o obecnym miejscu zamieszkania, przynależności politycznej oraz wyrokach jest niemożliwe z przyczyn formalnych. Szkoda!
Zupełnie inaczej wyszło w przypadku na poły prześmiewczego projektu pt. “Wycieczka rowerowa śladem warszawskich tężni”. Chciałem zwrócić nim uwagę na wysyp tężni, które nie mają żadnego wpływu na zdrowie (często dla oszczędności nawet nie używa się w nich solanki), za to są dość drogie w utrzymaniu i konserwacji. Projekt spotkał się z pozytywnym odzewem ze strony Stowarzyszenia Haloterapia Polska, a po modyfikacjach dotyczących dostępności przeszedł pozytywnie weryfikację. Życie bywa przewrotne 😉
Weryfikacji nie przeszła też większość pozycji z “Międzydzielnicowych połączeń rowerowych dla Warszawy”. Ostały się ino dwa fragmenty (wymiana nawierzchni z kostki na asfalt w al. Jerozolimskich od ul. Popularnej na zachód oraz budowa ciągu pieszo-rowerowego po zachodniej stronie ul. Solec i wyznaczenie przejazdu rowerowego przez ul. Górnośląską), a projekt zmienił nazwę na “Poprawa infrastruktury rowerowej na Śródmieściu i Włochach”.
Z nieznanych powodów Centrum Komunikacji Społecznej nie zgodziło się też na połączenie projektu z projektem rowerowym autorstwa Kuby Czajkowskiego. Mimo tego, są też pozytywy tej negatywnej weryfikacji, mianowicie dowiedziałem się czegoś nowego o planach inwestycyjnych miasta:
Ukończenie drogi rowerowej na Domaniewskiej ma zostać wykonane w ramach projektu do Budżetu Obywatelskiego, skrzyżowanie zostanie przebudowane przed podmiot prywatny.
Pasy rowerowe na Żupniczej i Chodakowskiej – infrastrukturę rowerową ma tutaj wybudować inwestor prywatny.,
Droga rowerowa w al. Solidarności – wpisana do budżetu ZDM na lata 2022-2023.
Droga rowerowa w ciągu ul. Przecławskiej – jest w planach inwestycyjnych dzielnicy Targówek, projekt jest już w uzgodnieniach.
Reszta lokalizacji została w większości oceniona jako niemożliwa do realizacji w ciągu 1 roku budżetowego, ponieważ wymagałaby zbyt wielu uzgodnień między jednostkami miejskimi. Niestety, dotyczy to także drogi dla rowerów w al. Jerozolimskich od ulicy Starodęby – ten fragment Ursusa będzie musiał poczekać na przebudowę ulicy – zarówno miejską jak i wojewódzką (prace nad tą drugą są bardziej zaawansowane, więc niewykluczone, że przez jakiś czas DDR w Jerozolimskich będzie kończył się na granicy Warszawy).
Silną niezgodę czuję tylko w przypadku 3 lokalizacji:
Wytyczenie CPR przy ul. Marsa – brak tego ciągu (na krótkim odcinku od Naddnieprzańskiej do ronda Ignacego Mościckiego) to ewidentny błąd projektowy. ZDM nie chce go poprawić tanim kosztem ani występować o uzyskanie odstępstwa od ministra infrastruktury (obecnie jest tam za wąsko na legalny CPR) i twierdzi, że drogę trzeba by przebudować. Nie widzę możliwości, aby stało się to w ciągu najbliższych 30 lat (droga jest stosunkowo nowa i w dobrym stanie technicznym), także teleport raczej zostanie z nami na dłużej.
Wytyczenie CPR wzdłuż ul. Chełmżyńskiej – tutaj podobnie brakuje miejsca na pełnoprawny CPR o szerokości 3 metrów. Problem w tym, że okolica jest niemal niezamieszkana, ze znikomym ruchem pieszym, natomiast ciężkim ruchem ciężarówek do ZUSOK-u i magazynu kruszywa. Jazda na rowerze po jezdni jest tutaj niebezpieczna, a kompleksowa przebudowa raczej nie wydarzy się prędko. Szkoda.
Połączenie drogi dla rowerów przy ul. Orląt Lwowskich z istniejącą drogą wzdłuż torów.
Brakujący fragment infrastruktury rowerowej.
Zdaniem urzędników z Ursusa połączenie wymagałoby przesuwania słupa energetycznego. I call bullshit – wystarczyło kilkanaście metrów asfaltu i przejazd przez parking. Widać zresztą, że przerwanie drogi dla rowerów w tym miejscu to stosunkowo nowy błąd projektowy – jeszcze w 2019 przejazd był możliwy, urwał się dopiero po budowie boisk w roku 2020.
“Zielone ściany wzdłuż torów kolejowych w Ursusie” – brak władania działkami przez miasto, działki zbyt oddalone od ekranów. Wniosek? Trzeba to zrobić po partyzancku i pisać do PKP – na części ekranów już teraz rosną pnącza 😉
“Zielony plac Czerwca 1976 w Ursusie” – w planach jest przebudowa placu w 2023 roku przez podmiot prywatny. Wysłałem już zapytanie do Urzędu Dzielnicy o szczegóły i projekt.
“Siłownie plenerowe w Ursusie”– dzielnica nie ma wolnych działek poza Eko Parkiem, który jest na gwarancji. Szczególnie szokuje brak jakichkolwiek wolnych działek na Skoroszach – to nie rokuje dobrze także w przypadku zieleni. Niemniej jednak decyzja zrozumiała i uzasadniona.
“Zadbajmy o historię Zakładów Mechanicznych w Ursusie” – tutaj uzasadnienie jest w mojej opinii kuriozalne. Zdaniem urzędników jedna tabliczka MSI przy ul. Dyrekcyjnej wystarczy jako upamiętnienie zakładów działających w tym miejscu od końca XIX wieku po początek wieku XXI.
Coraz bardziej odnoszę wrażenie, że władze dzielnicy po prostu wstydzą się przemysłowego dziedzictwa i uważają te wszystkie traktory i strajki za jakiś obciach. Nie zgadzam się z tym podejściem i obiecuję, że temat upamiętnienia Zakładów Mechanicznych jeszcze powróci – w ten czy inny sposób 😉
Na Pradze-Północ wszystkie projekty, których współautorem jestem pozytywnie przeszły weryfikację. Niebawem będziemy pisać o szczegółach na stronie stowarzyszenia Porozumienie dla Pragi. Tymczasem biorę się za przegląd projektów dzielnicowych i ogólnomiejskich i niebawem opublikuję subiektywną listę projektów, na które warto w tym roku zagłosować 🙂
Weekendowe frezowania ulicy Gierdziejewskiego pozytywnie zaskoczyły mieszkańców Ursusa. Myślę, że każdy jeżdżący tą ulicą kierowca cieszy się z nowej, równej nawierzchni. Niestety, z punktu widzenia pieszego nie ma żadnej różnicy, a miejscami jest nawet gorzej. Czy ZDM pójdzie za ciosem i dokończy remont?
Frezowanie, czyli naprawa na 5 lat
Ulica Gierdziejewskiego nie została teraz wyremontowana dogłębnie, a raczej tymczasowo naprawiona za pomocą tzw. frezowania, czyli zerwania wierzchniej warstwy asfaltu, ułożenia siatki wzmacniającej i wylania nowej, równej nawierzchni.
Efekty remontu ulicy Gierdziejewskiego. Jest równiej i wygodniej, ale może być jeszcze lepiej.
“Należy pamiętać, że droga wciąż wykorzystywana jest przez samochody ciężarowe dowożące materiały na trwające inwestycje – czy to najbardziej odpowiedni czas na inwestycje, która pochłonęłaby naprawdę duże środki?”
Uważam jednak, że bezpieczeństwo pieszych na Gierdziejewskiego można jeszcze poprawić bez wydawania naprawdę dużych kwot.
Czas na zmianę organizacji ruchu!
Ulica Gierdziejewskiego ma obecnie niemal 10 metrów od krawężnika do krawężnika. To pamiątka po czasach, kiedy pełną parą pracowały Zakłady Mechaniczne, a w okolicy mało kto mieszkał. Ulica nie musiała być bezpieczna dla pieszych, ponieważ ich tam zwyczajnie nie było.
Przez to jej obecny przekrój na wysokości Eko Parku wygląda tak:
Wygenerowano na stronie Streetmix.com
Gdyby zmienić organizację ruchu na taką uwzględniającą obecnie wymaganą prawem szerokość pasów ruchu (3,5 metra w każdym kierunku), przy ulicy zmieściłoby się dodatkowo parkowanie równoległe (zajmujące 2,8 metra szerokości):
Wygenerowano na stronie Streetmix.com
Według moich obliczeń, z wyjęciem lewoskrętów i przestrzeni przy skrzyżowaniach zmiana ta pozwoliłaby na wytyczenie legalnych miejsc postojowych dla ok. 100 pojazdów na odcinku od ul. Wolności do ul. Balickiej.
Obecnie auta często parkują na chodniku, nierzadko blokując przejście pieszym. Zyskaliby więc zarówno piesi, jak i kierowcy – zwłaszcza sobotę, gdy wiele osób przyjeżdża na bazarek.
Realne powinno być też wytyczenie pasów do skrętu w ul. Warszawską oraz ul. Przelotową – biorąc pod uwagę duży ruch samochodów ciężarowych, zmiana korzystnie wpłynęłaby na bezpieczeństwo ruchu drogowego oraz jego płynność – obecnie lewoskręt blokuje ruch aut na ulicy. Pasy musiałyby zwężać się przy skrzyżowaniach do 3,25 metra – jest to jednak możliwe w świetle obowiązujących przepisów.
Wygenerowano na stronie Streetmix.com
Ostatnim elementem układanki – niestety najdroższym – powinna być przebudowa skrzyżowania ul. Czerwona Droga, ul. Gierdziejewskiego i ul. Posag 7 Panien. Niestety, obecnie jego geometria – przez brak pasów do skrętu i sygnalizacji świetlnej – jest zwyczajnie niebezpieczna dla wszystkich użytkowników ruchu. W piśmie z marca 2022 roku p. wicedyrektor Gałecka pisała, że zadaniem tym zajmuje się inwestor prywatny – niestety, nadal nie znamy terminu przebudowy.
Cena zmiany organizacji ruchu
Jasne jest, że nie ma nic za darmo i nie ma co ładować się w kosztowne przebudowy, biorąc pod uwagę niezgodność obecnego przebiegu ulicy z planem zagospodarowania oraz ciężki ruch ciężarówek.
Jednocześnie ze względu na ten właśnie ciężki ruch powinniśmy jako m. st. Warszawa wydać pieniądze na zmianę organizacji ruchu. To wydatek liczony nie w milionach, a w setkach tysięcy złotych – jestem pewien, że Zarząd Dróg Miejskich jest w stanie znaleźć takie środki aby poprawić poziom bezpieczeństwa ruchu drogowego na Gierdziejewskiego.
Obiecanki-cacanki a mieszkańcom radość
Jeszcze niedawno p. wicedyrektor ZDM obiecywała gruntowne zmiany w tym zakresie, z murowanymi azylami włącznie:
Osobiście uważam, że azyle z prefabrykatów całkowicie wystarczą nam przez te 5 lat. Byle tylko faktycznie je zainstalowano (są przejścia przy których nie ma ich wcale).
Bez zmiany organizacji ruchu ulica Gierdziejewskiego nadal będzie niebezpieczna dla pieszych. Tymczasem każdego roku wzrasta liczba mieszkańców na Szamotach, co oznacza coraz więcej pieszych chcących dostać się do Eko Parku, na bazarek czy do placówek oświatowych przy Czerwonej Drodze.
Zielone strzałki wskazują na ruchliwe przejścia dla pieszych.
Czy urzędnicy naprawdę chcą, aby przez kolejne 5 lat trzeba było pokonywać tę drogę przez przejścia dla pieszych bez azyli przez 10-metrową drogę? Wierzę, że tak nie jest. Nadal czekam na odpowiedzi w tej sprawie od Zarządu Dróg Miejskich i liczę na to, że nie będą one rozczarowujące.
Jeżeli okaże się, że zdaniem urzędu frezowanie rozwiązało wszystkie problemy okolicy – wybierzemy się w czerwcu na kolejny spacer problemowy – tym razem wzdłuż ulicy Gierdziejewskiego.
Niedoróbki psują efekt
Jestem zadowolony z remontu Gierdziejewskiego, ale niestety jak to często bywa – detale psują odbiór całości. Do takich “kiksów” należy np. to przejście dla pieszych w którym po remoncie będzie zbierać się woda, bo jest poniżej poziomu studzienki:
Niefortunne wypoziomowanie studzienki względem przejścia dla pieszych (fot. Krzysztof Jarosz / Bezpieczeństwo na Szamotach).
Podobnie wykonanie połączeń ze starą nawierzchnią budzi obawy, że w ich miejscu niebawem powstaną ogromne dziury.
Smuci także fakt, że po wschodniej stronie ulicy nie zadbano o obniżenie krawężników – nie zwiększyłoby to znacząco kosztu przebudowy, a korzyść dla pieszych (zwłaszcza tych poruszających się na wózkach albo z wózkami dziecięcymi) – byłaby ogromna.
Na wschodniej stronie ulicy bez zmian (fot. Krzysztof Jarosz / Bezpieczeństwo na Szamotach).
Wreszcie szersze pasy (ponad 3,3~3,4 m), będące dominującą praktyka w regionach Toronto, wiążą się z 33% wyższymi wskaźnikami prędkości uderzenia i wyższymi wskaźnikami wypadków, pomimo większego natężenia ruchu (…) Biorąc pod uwagę, że dowody empiryczne przemawiają za tym, że „węższe jest bezpieczniejsze”, podejście „szersze jest bezpieczniejsze” oparte na osobistej lub intuicyjnej opinii należy raz na zawsze odrzucić.
Dewan Masud Karim, mgr bezpieczeństwa ruchu i projektowania dróg na Uniwersytecie Tokijskim, w latach 2013-2019 starszy projektant dróg w Toronto.
Z tego powodu polski ustawodawca ograniczył prawnie maksymalną szerokość pasa jezdni. Jest to 3,75 metra. Dla autostrady. Poza terenem zabudowanym.
W terenie zabudowanym jest to 3,5 metra – i to jest bezpieczna szerokość do której będziemy dążyć na ul. Gierdziejewskiego jako mieszkańcy.
W maju na Szamotach dzieje się wyjątkowo dużo. Doczekaliśmy się remontu ulicy Gierdziejewskiego, znamy też terminy budowy kolejnych ulic na osiedlu. Coś drgnęło także w sprawie usuwania szpecących okolicę słupów energetycznych i budowy lokalnej elektrociepłowni gazowej.
Remont Gierdziejewskiego na półmetku
Zarząd Dróg Miejskich zaskoczył wszystkich w piątek awaryjnym remontem ulicy Gierdziejewskiego. W kolejny weekend ma zostać wyremontowany odcinek od ul. Warszawskiej do Lalki. Frezowanie pozwoli nawierzchni na przetrwanie ok. 5 lat – to dobry czas, aby w międzyczasie przypominać miejskim radnym o konieczności gruntownej przebudowy ulicy i zmiany jej przebiegu.
Fot. Materiały prasowe Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie.
Niestety, remont to nie tylko równa nawierzchnia, ale także:
Brak obiecanych murowanych azyli przy przejściach dla pieszych.
Tajemnicze zniknięcie dotychczasowych azyli z prefabrykatów.
Pasy ruchu nadal mają ponad 4,5 metra szerokości, zachęcając do niebezpiecznej jazdy.
Brak obiecanych zatok postojowych i parkowania równoległego.
Brak zmian w geometrii jezdni oraz poprawy bezpieczeństwa na skrzyżowaniu z Posagiem 7 Panien i Czerwoną Drogą.
Fot. Materiały Prasowe Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie.
W rezultacie droga stała się zdecydowanie wygodniejsza dla kierowców i bardziej niebezpieczna dla pieszych… Warto napisać o tym do Zarządu Dróg Miejskich (kancelaria@zdm.waw.pl) oraz naszych dzielnicowych radnych.
Wszystkie wymienione punkty były jeszcze niedawno wpisane w zakres remontu zgodnie z informacją publiczną, którą otrzymałem. Liczę na to, że Zarząd Dróg Miejskich dotrzyma słowa i wprowadzi je do końca 2022 roku. Jeżeli nie – będzie trzeba zorganizować kolejny happening – tym razem na Gierdziejewskiego.
Kiedy ulice na Szamotach?
Oto odpowiedzi z Urzędu Dzielnicy w sprawie remontów i budowy ulic oraz chodników. Urzędnicy odpowiadają zawsze na pytanie o termin przebudowy i oddania w zarząd dzielnicy całej ulicy, więc np. w przypadku Hennela chodzi o przebitkę do Traktorzystów oraz połączenie z ul. Silnikową.
Remont chodnika w ul. Szamoty planowany na 2023 rok. Wcześniej MPWiK wykona remonty cząstkowe.
Ulica Taylora nie ma podpisanej umowy, termin budowy całej ulicy pozostaje nieznany.
Ulica Ogniowa ma zostać zbudowana do końca 2026 roku. Być może to tamtędy można by poprowadzić wcześniej jakiś tymczasowy chodnik do PKP?
Ulica Hennela nie ma podpisanej umowy, termin budowy całej ulicy pozostaje nieznany.
Ulica Kompanii AK “Goplana” póki co nie ma podpisanej umowy, w związku z czym nie są planowane na niej żadne zmiany.
Nie ma też podpisanej umowy na ul. Licencyjną, ale podobno warunkiem budowy magazynów Panattoni na północy osiedla jest podpisanie takiej umowy. Trzeba trzymać rękę na pulsie.
Ulica Edwarda Habicha ma zostać zrealizowana do końca 2023 roku. Na odcinku północnym (od Kompanii AK “Goplana” do Posagu 7 Panien) ma mieć po 2 pasy ruchu w każdym kierunku, na odcinku południowym (od Posagu 7 Panien do ul. Silnikowej) ma mieć po 1 pasie ruchu w każdym kierunku. Na całej długości ulicy jezdnie będą oddzielone od siebie pasem zieleni.
Przy inwestycji Ursus Centralny powstaje chodnik prowadzący do ul. Gierdziejewskiego oraz droga dla rowerów wzdłuż Odlewniczej.
Urząd nie będzie prowadził konsultacji społecznych w sprawie kształtu ulic na Szamotach, ponieważ zgodnie z prawem nie musi. Uważam, że to dość przykra konkluzja – mieszkańcom należy się co najmniej spotkanie informacyjne w tej sprawie z Wydziałem Infrastruktury i Remontów. Możliwość złożenia uwag do projektów ulic, przy których będziemy mieszkać to nie lot na Księżyc, także z całego serca apeluję do urzędników o wzięcie pod uwagę tej możliwości.
Pokłosie protestu w sprawie bezpieczeństwa
Nasz protest na Szamotach wywołał spore emocje wśród urzędników – dzięki czemu już w czwartek mieliśmy okazję rozmawiać z p. Moniką Witanowską (reprezentującą mieszkańców) oraz p. Sławomirem Cesarkiem z Wydziału Infrastruktury i Remontów oraz p. burmistrzem Bogdanem Olesińskim.
W rezultacie dowiedzieliśmy się, że:
Jest możliwość organiczenia przejazdów pojazdów ciężkich przez Posag 7 Panien. Mamy poznać szczegóły porozumienia z deweloperami już niebawem.
Podczas remontu odtworzeniowego Posagu 7 Panien w tym roku jest szansa na wycięcie przy okazji starych szyn i położenie równego asfaltu. Remont docelowy ma mieć miejsce w przyszłym roku.
Przejście piesze szlakiem Herbu Oksza póki co jest nie do osiągnięcia – kierownicy budowy “raczej” nie zgodzą się na tymczasowy chodnik przecinający Silnikową. Niemniej jednak warto drążyć temat – jeżeli nie Herbu Oksza, to może chociaż można ogarnąć jakoś chodniki na Gierdziejewskiego?
Ani dzielnica ani deweloperzy póki co nie wspominają nic o tymczasowych parkingach do czasu oddania ul. Habicha czy Herbu Oksza ani o tym jak uporządkować kwestię parkowania.
Po pierwsze – stacja energetyczna na rogu Posagu 7 Panien i Gierdziejewskiego jest przeznaczona do wyburzenia. Nie jest potrzebna, ponieważ jej rolę przejmuje znajdująca się przy PKP Ursus Północny RPZ Szamoty. Zapewne zrobi to prywatny deweloper – firma Equilis.
Chodzi o ten niebieski budynek kryty blachą falistą.
Po drugie – linia wysokiego napięcia przy ul. Szamoty będzie demontowana – w miejscu słupów wysokiego napięcia pojawi się linia zakopana pod ziemią.
Po trzecie – wszystko to wskazuje na to, że projekt budowy elektrociepłowni gazowej w północnej części osiedla nie upadł.Ostatnie informacje na stronie Innogy pochodzą co prawda z 2020 roku, ale przygotowania do budowy gazociągu oraz modernizacja linii wysokiego napięcia wskazują na to, że do budowy bloku parowo-gazowego w końcu dojdzie. Obiekt będzie zlokalizowany przy torach kolejowych, widoczny będzie w zasadzie tylko z osiedli położonych na skraju ul. Kompanii AK “Goplana”.
Remont budynku przy Urzędzie Dzielnicy
Przebudowa biurowca typu Lipsk stojącego przy Urzędzie Dzielnicy (pod adresem pl. Czerwca 1976 r. 3) to inwestycja prywatna i Urząd nie wie, co będzie się w niej znajdowało. Wiadomo, że jej zakres to wymiana elewacji, remont wnętrz i wymiana wind.
Ciekawe, czy znajdą się tu biura czy punkty usługowe – jeżeli masz na ten temat jakąś wiedzę, proszę, daj znać 😉
Zieleńce i służebności
Na koniec – wreszcie udało mi się porozmawiać na żywo z przedstawicielami dzielnicy o zieleńcach na Szamotach. Przypominam, że mają one powstać w tych miejscach:
Jak wynika z rozmowy, wszystkie tereny zielone zostaną przekazane dzielnicy przez deweloperów nieodpłatnie. Deweloperzy nie zajmą się ich urządzeniem, przekażą albo “stan zastany” (w przypadku skweru przy ul. Dyrekcyjnej połowa bliżej urzędu dzielnicy została już uporządkowana przez Unidevelopment, a druga część ma zostać oddana dzielnicy przez UDI TAU w ciągu 2-3 lat) albo gołą ziemię (w przypadku pozostałych zieleńców) do zagospodarowania przez urząd.
Haczykiem są terminy przekazania działek. Obecnie obciążone są one służebnościami na rzecz innych działek i do czasu uporządkowania tego w papierach nie można ich ot tak przekazać na własność dzielnicy. Gdy służebności znikną (najpewniej w miarę budowy kolejnych osiedli), dzielnica przejmie i urządzi zieleń na skwerach.
Niestety, nie udało się wydobyć z ust przedstawicieli dzielnicy żadnych konkretnych dat, ale mam nadzieję, że nie mówimy np. o latach 40. XXI wieku 😉
Załóżmy, że w twojej okolicy jest rozjeżdżone klepisko do którego nikt się nie przyznaje. Chcesz sprawić, aby z powrotem stało się bujnym zieleńcem. Jak zacząć? Czego unikać? Czy to w ogóle jest legalne? Zapraszam do lektury krótkiego przewodnika po podstawach partyzantki ogrodniczej.
Spróbuj ustalić, kto jest właścicielem klepiska. Nie ma sensu zbawiać świata na siłę, a nuż jeżeli zgłosisz teren do zarządcy (w Warszawie możesz to zrobić przez aplikację 19115) zostanie on zrekultywowany?
Warto też skorzystać z mapy gruntów oraz spytać okolicznych mieszkańców. Generalnie odradzam sadzenie na gruntach prywatnych – jest zdecydowanie najbardziej konfliktogenne i kontrowersyjne.
Najbardziej do sadzenia nadają się grunty nieuregulowane oraz te, które zarządca ma gdzieś. Jeżeli nie dostaniesz żadnej odpowiedzi, albo dowiesz się, że miasto nie ma kasy i planów na rekultywację – nie ma co czekać, trzeba brać się do pracy.
Mierz siły na zamiary
Wiem, ten podpunkt brzmi banalnie, ale wbrew pozorom jest bardzo, bardzo ważny. Plany rekultywacji dużych klepisk wydają się być łatwe w realizacji, ale niekoniecznie musi tak być. Im dalej od domu znajduje się teren, którym będziesz się zajmować, tym więcej czasu stracisz aby tam dojść.
Jeżeli do tego trzeba będzie dźwigać narzędzia albo podlewać sadzonki w czasie suszy, może się okazać, że entuzjazm szybko wyparuje, a po twojej pracy zostanie tylko rozgrzebane do połowy chwastowisko.
Ogródek sąsiedzki prowadzony przez sąsiadkę z ul. Zachariasza.
Zamiast tego proponuję wybrać kawałek ziemi blisko domu – ot tak, na próbę. Nie będzie wielkim obciążeniem nawet jeżeli trzeba będzie je od czasu do czasu podlać, nie będzie kosztować dużych pieniędzy.
Dzięki temu unikniesz też “podśmiechujków” ze strony hejterów albo nieprzychylnych sąsiadów. Nic nie robi gorszego wrażenia niż oddolna rekultywacja zieleń zakończona porzuceniem jej na pastwę chwastów, śmieci i psich kup. Pamiętaj – biorąc się za partyzantkę ogrodniczą bierzesz na siebie odpowiedzialność za kawałek przestrzeni wspólnej.
Czego potrzebujesz?
Klepisko – zwłaszcza takie mocno zadeptane i rozjeżdżone – trzeba będzie porządnie przekopać. W zależności od tego, co jest w ziemi (czasem potrafi być pełna cegieł i gruzu) będzie potrzebna łopatka, szpadel albo w najgorszym przypadku kilof.
Po przekopaniu ziemi, dobrze zmieszać ją z workiem ziemi kwiatowej albo kompostu. Około 20 litrów ziemi na każdy metr kwadratowy terenu to w miarę rozsądna domieszka. Ziemię tanio kupisz we wszystkich marketach budowlanych, a czasem także w dyskontach.
Oprócz tego przyda się konewka oraz materiały na ogrodzenie, o których wspomnę w kolejnym punkcie.
Jak bronić się przed mrocznym kosiarzem?
Najwięksi wrogowie twojego nowego zieleńca to koła samochodów oraz kosiarki. Niestety, nie ma co liczyć na dobrą wolę – bez chociażby tymczasowego ogrodzenia twoja praca pójdzie na marne. Na szczęście nie trzeba budować trwałych zasieków – większość ludzi całkowicie rozumie symbolikę ogrodzenia i nie zamierza go niszczyć.
Dobrym budżetowym rozwiązaniem jest zakup palików geodezyjnych. Można je bez kłopotu wbić w ziemię gumowym młotkiem. Jeżeli chcesz, żeby były widoczne z daleka i w nocy, możesz przykleić do niej taśmę odblaskową 3M albo zamocować ją za pomocą wszywek. Samo ogrodzenie można też połączyć np. grubym, żółtym sznurkiem.
Jeżeli chcemy, aby fragment zieleńca (np. drzewko, skupisko krzewów czy kwiaty) położony na trawniku nie został skoszony, zadbaj o to, aby przynajmniej symbolicznie je wygrodzić. Możesz też wbić obok tabliczkę z napisem “nie kosić”. Z tego powodu lepiej jest sadzić krzewy czy kwiaty w grupie – ekipom koszącym łatwiej jest rozpoznać takie skupisko i nie próbować skosić go “na pałę”.
Ogrodzenie można też budować z tzw. byle czego – jest to popularna zwłaszcza na warszawskiej Pradze praktyka. Płotki obecne w dzielnicy mają różne kształty, kolory i elementy konstrukcyjne – najważniejsze jest to, aby chroniły zieleń. Wszystko zależy więc od zasobności kieszeni oraz twoich wyborów estetycznych.
Co sadzić, żeby nie zbankrutować?
Jeżeli twoim celem jest szybka rekultywacja klepiska, kup szybko wschodzącą trawę, mieszankę nasion roślin miododajnych i mieszankę roślin poplonowych. Kupisz je bez problemu przez internet lub w dowolnym dużym sklepie budowlanym. Mieszankę w/w nasion wysiewasz do spulchnionego gruntu lub mieszasz z ziemią kwiatową, którą rozsypujesz na klepisku.
Efekt wysiania mieszanki trawy i poplonu oraz posadzenia niewielkiego drzewka owocowego i kilku krzaków ligustru.
Uwaga – jeżeli zrobisz to w czasie suszy, efekty mogą być bardzo mizerne. Sprawdzaj prognozy pogody i celuj w kilka(naście) deszczowych dni. Jeżeli nie możesz czekać, będziesz musiał biegać z konewką. Na solidny wzrost roślin możesz liczyć od kwietnia do września. Sianie od października do marca raczej nie ma sensu – można wtedy za to sadzić drzewa, krzewy i byliny (pod warunkiem, że temperatury przekraczają 0 stopni i jest dość wilgotno).
Krzewy i drzewa zazwyczaj zamawiam z internetu albo przesadzam je gdy gleba jest wilgotna a rośliny pozbawione są liści. Dobrą, tanią rośliną pozwalającą na osiągnięcie szybkich efektów są ligustry – ich sadzonki kosztują 1-2 zł, szybko rosną, przyjmują się w każdej glebie i dobrze wyglądają przez większą część roku.
Dobrze na klepiskach przyjmują się też niektóre zioła, np. mięta. Można też eksperymentować z bylinami – zarówno cebulkami kwiatów wiosennych jak i roślinami takimi jak irysy, juka karolińska czy hosta. Wszystkie pięknie prezentują się latem, choć zimą tylko juka jako-tako zadaje szyku.
Możesz też śmiało sadzić do gruntu cebule czy ziemniaki – te ostatnie są tanie jak barszcz, łatwe w sadzeniu a do tego mają bardzo ładne liście 😉
Jak stworzyć zieloną ścianę?
Chcesz pokryć zieloną ścianą ogrodzenie ze szczebelkami? Kup przez internet nasiona wilca purpurowego. Ja wysiewam je dopiero późnym majem. Jeżeli jest regularnie podlewany w czasie pierwszego miesiąca wilec rośnie bardzo szybko i szczelnie pokrywa ogrodzenia. Niestety, to roślina jednoroczna – ale zostawia po sobie bardzo wiele nasion na przyszły rok.
Wilec potrzebuje podpór aby się wspinać, więc nie porośnie muru sam z siebie. Za to świetnie radzi sobie z ogrodzeniami.
Ciekawy efekt może dać także sadzenie „trzech sióstr” – czyli fasoli, dyni i kukurydzy, które będą wzajemnie wspierać się, pnąć do góry i jednocześnie pozytywnie działać na glebę (rośliny strączkowe świetnie wiążą w niej niezbędny do wzrostu roślin azot).
Wilec purpurowy w akcji.
Inny pomysł na zieloną ścianę to winobluszcz pięciolistkowy – szybko rosnące pnącze o niskich wymaganiach glebowych. Można kupić sadzonki lub urwać zielone końcówki i ukorzenić w wodzie, a następnie przesadzić do ziemi i obficie podlewać. Uwaga – jak już się przyjmie, rośnie jak szalone! Nie należy go też sadzić przy strumieniach, rzekach, kanałach czy innych ciekach wodnych – tam jest szczególnie szkodliwy i inwazyjny. Lepiej, aby pozostawał przy murach, do których zresztą świetnie się przyczepia.
Trzecią, najbardziej bezpieczną ale też najwolniejszą opcją jest zakup sadzonek bluszczu. Bluszcz jest zimozielony i świetnie pnie się zarówno po płotach jak i murach, ale przyrasta tylko o ok. metr rocznie, więc nie ma co liczyć na szybkie efekty. Jest też dobrą rośliną okrywową, płożącą po ziemi nawet pod gęstymi koronami drzew.
Czego absolutnie nigdy nie sadzić?
Pamiętaj, że nie wszystko co szybko rośnie jest twoim przyjacielem. Unikaj za wszelką cenę groźnych roślin inwazyjnych, które niszczą rodzime ekosystemy. O ile np. robinie akacjowe, klony jesionolistne czy winobluszcz pięciolistkowy w mieście nie są zawsze traktowane jak niechciani intruzi, są rośliny, których trzeba unikać zawsze i wszędzie.
Wszelkie rodzaje rdestowców, barszczy, nawłoci i niecierpków powinny być na naszej czarnej liście.
Czy to aby na pewno legalne?
Z wyłączeniem gruntów prywatnych? Jasne. To zadaniem samorządów jest utrzymywanie w porządku naszych wspólnych przestrzeni i dbałość o zieleń. Samorząd to jednostka utrzymywana z naszych podatków. Jeżeli nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, mamy pełne prawo ją w tym zakresie wyręczać, a opłacany z naszej kieszeni urzędnik powinien nam w tym pomagać.
Partyzantka ogrodnicza nie niszczy terenu, lecz podnosi jego wartość. Nie trzeba zdobywać na nią pozwoleń, a wszelkie gadanie zadufanych w sobie wiceburmistrzów o legalizmie czy konieczności konsultowania z nimi każdej rośliny to takie tam smutne pitolenie i skrajny biurokratyzm, którego nie warto słuchać, a już tym bardziej poważać.
Nie sadź roślin inwazyjnych, szanuj swoje otoczenie, staraj się dogadywać z sąsiadami i urzędnikami. Nikt nie może Tobie tego zabronić – i tego nie zrobi 😉
Z mojego doświadczenia wynika też, że zdecydowana większość sąsiadów patrzy na dzikich ogrodników przychylnym okiem – raz tylko miałem scysję o likwidację „naturalnego miejsca parkingowego” na rozjeżdżonym trawniku.
Skąd czerpać wiedzę?
Z całego serca polecam profil Miejska Partyzantka Ogrodnicza – Witek Szwedkowski ma ogromną wiedzę o zieleni miejskiej – zwłaszcza tej sadzonej “na dziko” 😉 – i chętnie się nią dzieli.
Blog Bez Ogródek – prowadzony przez Łukasza Skopa blog jest co prawda nakierowany raczej na tradycyjnych ogrodników, ale nic nie stoi na przeszkodzie aby korzystać z jego rad także po partyzancku.
Inspekty– Katarzyna Basiewicz i Dominika Krzych robią masę dobrej roboty i radzą nie tylko w sprawach ogrodowych.
Ogród Przydomowy – blog Małgorzaty Chrabąszcz na którym dzieli się cennymi poradami odnośnie budżetowego urządzania ogrodu koło domu.
Książka“Wielka Księga Ogrodnika i Działkowca”– tradycyjnie podana solidna porcja wiedzy o tym, co w trawie (i nie tylko) piszczy. Egzemplarze można wyłapać nawet za ~30 zł i jest to kwota, którą zdecydowanie warto wydać.
Internet jest pełen dobrych źródeł. Trzeba zatem szukać, odświeżać umysł, dużo czytać i być kurcze jak brzytwa 😉
Wczoraj ok. godziny 13:00 skończył się nasz protest na Szamotach dotyczący bezpieczeństwa ruchu na osiedlu. Jako przyszli i obecni mieszkańcy osiedla domagaliśmy się:
Przestrzegania prawa o ruchu drogowym;
Zmniejszenia tranzytu tirów przez Posag 7 Panien;
Wyznaczenia i budowy tymczasowych chodników;
Wyznaczenia tymczasowych miejsc parkingowych;
Usunięcia syfu z osiedla – śmieci, butelek, kontenerów, gruzu itd.
Przede wszystkim dopisała frekwencja – naliczyliśmy co najmniej 50 osób w wieku od niemowlaka do seniora. Byli to przede wszystkim mieszkańcy osiedli położonych przy Posagu 7 Panien, ale mieliśmy także gości z Rady Dzielnicy (radną Annę Lewandowską ze Stowarzyszenia Obywatelskiego w Ursusie oraz radnego Macieja Jakaczyńskiego z Koalicji Obywatelskiej) oraz przedstawicieli Urzędu Dzielnicy (Wydziałów Ochrony Środowiska oraz Infrastruktury i Remontów). W tłumie nie ujawnił się natomiast żaden przedstawiciel działających w okolicy deweloperów.
Na proteście zjawiły się także dziennikarze oraz ochraniająca nasze radosne zgromadzenie policja. Wszystkim uczestnikom serdecznie dziękuję za przybycie!
Niespodzianka na wstępie
Pierwszą, dość zaskakującą informacją którą otrzymaliśmy od funkcjonariuszy policji było to, że w piątek 13. maja odbyło się spotkanie “na wysokim szczeblu” z przedstawicielami deweloperów, radnymi i urzędnikami dzielnicowymi dotyczące bezpieczeństwa na Szamotach.
Podczas rozmowy z radnymi i urzędnikami mieszkańcy mieli okazję dość dokładnie opisać mankamenty mieszkania na osiedlu oraz zaproponować rozwiązania. Przedstawiciele urzędu podkreślali, że nie jest tak, że miasto może deweloperów do czegoś zmusić albo wziąć za nich odpowiedzialność.
Ostatecznie zgodziliśmy się wszyscy, że mimo tego ma dużo większe możliwości nacisku oraz dialogu z deweloperami – chociażby z tego względu, że mieszkańcom zazwyczaj na skargi w ogóle nie odpisują 🙂
Szukamy rozwiązań
Mimo bardzo emocjonalnych dyskusji, udało się (przynajmniej częściowo) dojść do porozumienia – dzielnicowi urzędnicy zadeklarowali, że w ciągu tygodnia deweloperzy mają wrócić do Urzędu Dzielnicy z propozycjami poprawy bezpieczeństwa na osiedlu. Trzymam za to kciuki.
Przychylnie odniesiono się także do naszych propozycji dotyczących chociażby ograniczenia ciężkiego ruchu na Posagu 7 Panien. Przekażemy je do wydziału Infrastruktury i Remontów oraz Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie.
Zdaje się, że z pozytywnym odbiorem spotkała się także propozycja wytyczenia tymczasowego chodnika na ul. Herbu Oksza, który miałby do czasu ukończenia budowy drogi połączyć osiedle ze stacją kolejową Warszawa Ursus. Oczywiście do realizacji jeszcze daleka droga, ale liczymy na współpracę Urzędu Dzielnicy oraz deweloperów w tym zakresie.
Kwestia tymczasowych parkingów oraz sprzątania została poruszona, choć nie padły konkretne propozycje rozwiązań – a przynajmniej nie doszły one do moich uszu. Jeżeli ktoś miał okazję usłyszeć coś na ten temat od urzędników czy radnych, proszę koniecznie dać znać.
Spacer problemowy
Na koniec udaliśmy się na spacer wzdłuż Posagu 7 Panien – przeszliśmy na drugą stronę ulicy, przekroczyliśmy ulicę Habicha, doszliśmy (z problemami – wynikającymi głównie z braku chodników) niemal do budynku Diamond Business Park, gdzie ponownie przeszliśmy przez ulicę i wróciliśmy wzdłuż Posagu do składowiska betonowych rur na Habicha.
W trakcie spaceru pokazaliśmy “na żywo” radnym, urzędnikom i policjantom jak na co dzień wygląda tranzyt ciężarówek oraz parkowanie na każdym wolnym skrawku przestrzeni, z przejściami dla pieszych i przystankami autobusowymi włącznie. Protest przykuł też uwagę mieszkańców, którzy nie zdawali sobie sprawy z tego, że organizujemy takie wydarzenie – część się przyłączyła, ale w zasadzie wszyscy kibicowali naszej sprawie.
Wnioski
Podstawowy wniosek jest taki – mieszkańcom osiedla zależy na bezpieczeństwie. Obawiałem się mniejszej frekwencji, 50 osób to już tłum, a gdyby zadbać o lepszą reklamę wydarzenia (napotkani seniorzy narzekali na brak plakatów i ulotek) być może byłoby nas jeszcze więcej 😉 To dobrze wróży na przyszłość.
Dobrze, że udało się spotkać na żywo z przedstawicielami dzielnicy. Mam wrażenie, że to pozytywna odmiana w porównaniu do kontaktu telefonicznego czy mailowego. Pozostaje mieć nadzieję, że dzięki przyjrzeniu się problemom na własne oczy i możliwości rozmowy twarzą w twarz z mieszkańcami, problemy osiedla zostaną potraktowane poważniej.
Końcowy wniosek – warto pamiętać o zgłoszeniu demonstracji do miasta nieco wcześniej niż na dzień przed wydarzeniem 😉 Na szczęście policjanci byli bardzo pomocni i potraktowali nas jako zgromadzenie spontaniczne, za co serdecznie dziękujemy.
Co będzie dalej?
Nie mam wielkich nadziei co do pomysłów, które za tydzień przedstawią urzędnikom deweloperzy. Podejrzewam, że zrobione zostanie absolutne minimum. Niemniej jednak mam nadzieję, że przynajmniej część z naszych postulatów uda się choć trochę “ruszyć” – jak choćby kwestię widoczności na przejściach dla pieszych, czy (oby!) wyrzucenie większości TIRów z Posagu.
Niezależnie od tego, nie ma co osiadać na laurach – trzeba nadal pilnować zarówno działań deweloperów jak i Urzędu Dzielnicy. Oby nasz wczorajszy spacer był początkiem zmian na lepsze!
PS. Z mediów zainteresowanie protestem wykazało m.in. PAP, TVP3 Warszawa, stołeczne wydanie „Wyborczej”, Radio Kolor oraz Radio RDC, w którym wystąpię w czwartek o 14:00 wraz z p. Moniką Witanowską reprezentującą obecnych mieszkańców osiedla 🙂