Kategorie
Komunikacja Miejska Ursus

Co dalej z komunikacją w Ursusie?

Ursus to jedna z najszybciej rozwijających się dzielnic Warszawy. Ten truizm niesie za sobą bardzo poważne implikacje, jeżeli chodzi o transport. Na terenie byłych Zakładów Mechanicznych powstają osiedla, w których może zamieszkać nawet 30 tysięcy osób, co podniesie populację dzielnicy o prawie 50% – czy obecna infrastruktura transportowa sobie z tym poradzi?

Mapa wybranych miejsc omawianych dalej w artykule.

Kolej

Stacje Ursus i Ursus Niedźwiadek zostały niedawno wyremontowane. Niestety, po ciągnącej się latami przebudowie na horyzoncie pojawiają się kolejne utrudnienia. W związku z generalnym remontem kolejowej linii średnicowej – czyli tunelu pod centrum Warszawy (planowanym na lata 2023-2027) – pociągi przez pewien czas będą kończyć swój bieg na stacjach Warszawa Zachodnia i Warszawa Główna. 

Trzeba się także liczyć z tym, że pociągów będzie mniej. Pocieszającą myślą jest to, że po przebudowie średnicy liczba pociągów regionalnych i SKM powinna wzrosnąć, co zwiększy przepustowość linii.

Stacje Gołąbki i Ursus Północny są w gorszym stanie. Gołąbki są niedostępne dla osób poruszających się na wózkach, stan Ursusa Północnego stale się pogarsza. Niestety, na horyzoncie póki co nie widać planów remontu. Wiele blokują plany budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego w Baranowie. 

Warszawa Ursus Północny
Niegdyś w pełni zadaszony przystanek PKP Ursus Północny na granicy Ursusa i Włoch (fot. stuux / Ogólnopolska Baza Kolejowa).

Według pełnomocnika ds. rozwoju infrastruktury kolejowej, p. Marka Chmurskiego, gdyby udało się porozumieć w tej sprawie z PKP, z Gołąbek mogłyby dodatkowo odjeżdżać pociągi w kierunku Warszawy Gdańskiej. Gdyby dodano więcej torów lub poprowadzono przyszłą linię Kolei Dużych Prędkości innym korytarzem, miasto mogłoby uruchomić w tym miejscu nową linię SKM (co potwierdził w korespondencji Zarząd Transportu Miejskiego). Co zatem zostaje? Dalsze pisanie do PKP w tej sprawie i próba lobbowania za korzystnymi dla mieszkańców rozwiązaniami.

Niestety SKM nie jest atrakcyjną alternatywą dla dalej położonych osiedli na Skoroszach czy w Czechowicach. Mieszkańcy tych rejonów są skazani na komunikację indywidualną lub dość powolne autobusy.

Autobusy

Szkielet autobusów opiera się na linii 517 – jadącej do centrum około godziny – i liniach lokalnych, takich jak 197, 187, 194, 220 czy 207. Niestety, obecny układ drogowy nie zostawia zbyt wiele miejsca na poprawę sytuacji – radykalnie mogłoby ją zmienić wytyczenie buspasa w al. Jerozolimskich lub w ciągu ulicy Połczyńskiej.

Zmiany mogą przynieść także budowa Metra Karolin – możliwość poprowadzenia linii dowozowych została potwierdzona w korespondencji z ZTM, choć trzeba zaznaczyć, że to dość odległa przyszłość i jeszcze wiele może się zdarzyć. Warto jednak zauważyć, że już teraz dwie z linii autobusowych (220 i 197) łączą dzielnicę z przyszłą stacją końcową metra M2.

517 Centrum - Ursus-Niedźwiadek - Solaris Urbino 18 - YouTube
Linia 517 tworzy autobusowy trzon dzielnicy.

Ostatnią ze zmian na horyzoncie mają być zmiany na linii 177 w związku z budową osiedli na Szamotach oraz potencjalne uruchomienie innych linii obwodowych. Zarząd Transportu Miejskiego razem z Urzędem Dzielnicy mają przyjrzeć się potencjałowi na zmiany i dopasowywać ofertę transportową do rozwoju okolicy. Jak wyjdzie w praktyce – zobaczymy. Jak do tej pory petycje do ZTM nie przyniosły spodziewanego efektu. Warto będzie śledzić na bieżąco jak urzędnicy reagują na rosnący tłok w autobusach i czy po remoncie ul. Posag 7 Panien uruchomią wreszcie dodatkowe autobusy.

Metro

Metro w Ursusie to jedna z obietnic wyborczych Rafała Trzaskowskiego. Pod względem technicznym jego budowa jest całkowicie możliwa i nie pozbawiona sensu – ostatnia stacja linii M2 (Karolin) będzie znajdowała się zaledwie kilometr od granicy Ursusa.

Przebieg linii nadawałby jej charakter obwodowy – dzięki temu metro nie byłoby konkurencją dla kolei, a uzupełniało ją na trasach nie prowadzących wyłącznie do centrum. Do tego dochodzą plotki, że podobno metro w Ursusie we wstępnych analizach wychodzi na bardziej rentowne niż odcinek biegnący z Gocławia przez Siekierki…

Nawet jeżeli plotki okazałyby się prawdziwe, metro w Ursusie nie powstanie prędko. Najpierw musi zakończyć się budowa linii M2 (planowana do 2024 roku), potem odcinka M3 na Gocław (planowane ukończenie w roku 2028).

Dopiero wtedy można się spodziewać dalszej rozbudowy systemu – co oznacza, że w bardzo optymistycznym scenariuszu metro w Ursusie mogłoby pojechać dopiero w okolicach roku 2035 (a realnie raczej w okolicach roku 2040 albo i później).

Niemniej jednak, nie podejmowałbym decyzji o zakupie mieszkania na Ursusie ze względu na metro. Nie róbcie tego. Ratusz może jeszcze 20 razy zmienić zdanie. Lepiej patrzeć na nie jako na potencjalne miłe zaskoczenie w przyszłości 🙂

W kampanii wyborczej Rafała Trzaskowskiego pojawiła się propozycja budowy linii metra M4 prowadzącej z Karolina przez Ursus do Metra Wilanowska.

Na mało wiążącym „masterplanie” z kampanii wyborczej widać, że przewidywane stacje to Ursus Północny, Ursus oraz Skorosze.

Rowery

Sieć dróg rowerowych w Ursusie gwałtownie się rozwija. Miejscowy Plan Zagospodarowania przestrzennego dla Szamotów nakazuje wytyczanie nowych dróg dla rowerów przy budowie ulic, dzięki czemu nowe osiedle będzie dobrze połączone rowerowo z resztą dzielnicy. Utrudnieniem jest typowo warszawska fragmentacja sieci rowerowej – poza Szamotami w zasadzie tylko Niedźwiadek może pochwalić się (w miarę) ciągłą infrastrukturą.

O ile na spokojnych Gołąbkach wydzielone drogi dla rowerów nie są pierwszą potrzebą, tak w Czechowicach i na Skoroszach byłyby bardzo przydatne. Problematyczne są też przejazdy przez tory – podobnie jak w przypadku infrastruktury drogowej, jedyne nowoczesne przejazdy do te przy S8 oraz al. 4 Czerwca 1989 roku – często zalewany tunel w ciągu ul. Cierlickiej odrębnej drogi dla rowerów zwyczajnie nie pomieści.

URSUS: Sieć tras rowerowych dla dzielnicy Ursus, wersja robocza
Koncepcja docelowej sieci dróg dla rowerów w dzielnicy Ursus autorstwa stowarzyszenia Zielone Mazowsze.

Kolejnym problemem jest brakujący odcinek drogi dla rowerów w al. Jerozolimskich, przy granicy z Opaczą – utrudnia to przejazd zwłaszcza mieszkańcom Skoroszy i Czechowic. 

Mimo problematycznego fragmentu al. Jerozolimskich Ursus jest generalnie dobrze połączony rowerowo z centrum. Możliwość przejazdu zapewniają aż dwa (niemal) ciągłe korytarze, mianowicie ul. Połczyńska i al. Jerozolimskie połączone al. 4 Czerwca 1989.

Gorzej prezentują się połączenia międzydzielnicowe – brakuje wygodnego połączenia z Mokotowem przez Włochy. Bardzo przydałaby się również droga rowerowa w ciągu ul. Hynka.

Ulice

W temacie rozwoju sieci drogowej na Ursusie tak naprawdę powiedziano już (prawie) wszystko. Dzielnica wisi na połączeniu z obwodnicą (ma do niej wygodny dostęp przez węzły w okolicach Opaczy oraz ul. Gierdziejewskiego) oraz alejach Jerozolimskich i raczej nic nie zapowiada, aby prędko się to zmieniło. Dzięki temu drogowo najlepsze połączenie Ursus ma z południem miasta, a najgorsze z północą i wschodem (przez poleganie na notorycznie zakorkowanej S8).

Symbolem “niedasie” w inwestycjach drogowych stał się słynny wiadukt WD-64, do którego do tej pory nie udało się doprowadzić dojazdów. Jest to obiekt o tyle ważny, że zapewni mieszkańcom wygodny przejazd przez tory z Niedźwiadka do Czechowic oraz Piastowa bez konieczności wjeżdżania na obwodnicę. Na szczęście na horyzoncie pojawiło się światełko nadziei i jest szansa, że drogi dojazdowe zostaną oddane do użytku w okolicach 2024 roku (około 10 lat po oddaniu wiaduktu).

Wiadukt miał usprawnić ruch samochodowy w dzielnicy, a odbywają się na nim  libacje alkoholowe. Kiedy to się zmieni? | Warszawa Nasze Miasto
Wiadukt-widmo czeka na lepsze czasy, pokrywając sie tłuczonym szkłem.

Niestety, nie zapowiada się, aby miały powstać kolejne połączenia przez tory – zwyczajnie nie ma na nie miejsca. Mimo wszystko wydaje się, że Ursus jest w niezłej jak na Warszawę sytuacji – trzy działające bezkolizyjne przejazdy przez tory (obwodnica, tunel w ciągu ul. Cierlickiej i al. 4 Czerwca 1989 roku) to dużo, zwłaszcza w porównaniu do dzielnic po prawej stronie Wisły. Zwłaszcza biorąc pod uwagę perspektywę na czwarty wiadukt oraz piesze przejścia przez tory pod stacjami kolejowymi.

Dla Szamotów sporą inwestycją będzie “odgięcie” części ul. Gierdziejewskiego do Jagiełły (przewidziane w Planie Miejscowym), które w praktyce podzieli ulicę na część “osobową” i “tranzytową” – ta druga, szersza, będzie obsługiwać wyjazdy na obwodnicę oraz zakłady przemysłowe w północnej części osiedla, ta pierwsza – ruch w obrębie dzielnicy. Kiedy to nastąpi? Nie wiadomo. Wciąż czekam na odpowiedź zarządcy drogi, czyli Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie.

Nowy przebieg ul. Gierdziejewskiego (na żółto) uwolniłby teren zielony i radykalnie zmienił charakter części tej ulicy. Czy Zarząd Dróg Miejskich znajdzie na niego środki?

Odrębną kwestią pozostaje stan nawierzchni oraz ogólny standard ulic dzielnicowych. O ile Ursus nie jest w najgorszej sytuacji, wiele można by poprawić – choćby ulice Traktorzystów czy Keniga. Czy w związku ze spadkiem dochodów samorządu znajdą się na to pieniądze? Czas pokaże. W dzielnicy która poza SKM polega wyłącznie na autobusach, inwestycje w ulice lokalne to zysk zarówno dla kierowców jak i pasażerów komunikacji zbiorowej.

Wnioski

Ursus wydaje się być stosunkowo dobrze przygotowany na przyjęcie nowych mieszkańców. Nie ma co się oszukiwać, podobnie jak w pozostałych częściach Warszawy rosnąca liczba aut będzie powodować coraz większe korki. Na szczęście – w przeciwieństwie np. do zielonej Białołęki – mieszkańcy dzielnicy mają także alternatywy, przede wszystkim w postaci jednej z najwydajniejszych i najszybszych form transportu w mieście, czyli kolei.

Trzeba też pilnować, aby PKP porozumiało się z miastem w sprawie jak najefektywniejszego wykorzystania linii kolejowej nr 3 (oraz stacji Gołąbki i Ursus Północny) aby lepiej obsłużyć komunikacyjnie nowe osiedla. Potencjał na rozwój ma przede wszystkim infrastruktura rowerowa, ale na poprawę można liczyć także w kwestii dróg (zwłaszcza nowego połączenia przez tory po niewykorzystanym wiadukcie oraz podnoszenia standardu co bardziej zaniedbanych ulic lokalnych).

Nie ma natomiast co liczyć na nowe połączenia drogowe do centrum – zwyczajnie nie ma ich którędy poprowadzić, a stołeczny ratusz przez najbliższe lata i tak nie będzie zbyt skłonny do inwestowania setek milionów złotych w nową infrastrukturę, zwłaszcza w obliczu trwającego remontu Trasy Łazienkowskiej i nadciągającego, bardzo drogiego remontu Mostu Poniatowskiego.

Kategorie
Różności

Czy rowerzyści są niebezpieczni dla pieszych?

Bezpieczeństwo ruchu drogowego w kontekście rowerzystów to gorący temat. Sądząc po lekturze komentarzy na Facebooku, niewielka grupka mieszkańców Warszawy (zazwyczaj podawana jest liczba 3%) terroryzuje pieszych i powoduje coraz więcej wypadków, często śmiertelnych.

Jak jest w rzeczywistości? Najlepiej spojrzeć… na dane.

Ile wypadków powodują rowerzyści?

Dzięki niedawnej interpelacji niezbyt przeze mnie cenionego, ale mimo wszystko pracowitego radnego Pragi-Północ Ernesta Kobylińskiego, mogliśmy zapoznać się ze statystykami wypadków z udziałem rowerzystów za rok 2021.

Odpowiedź na interpelację radnego Kobylińskiego ws. wykroczeń popełnianych przez rowerzystów w Warszawie.

Trend jest jednoznaczny – z roku na rok liczba zdarzeń z udziałem rowerzystów maleje, mimo ciągle zwiększającego się ruchu rowerowego.

Ale zaraz, przecież rowerzyści to tylko 3% ruchu!

Nawet gdyby to była prawda, to 3% ruchu przy ciągle rosnącej populacji mieszkańców miasta oznacza w liczbach bezwzględnych wzrost liczby rowerzystów. Ale i sama liczba tak chętnie przytaczana przez tzw. środowiska wolnościowe jest… trochę pozbawiona sensu.

Ilu naprawdę jest rowerzystów w Warszawie?

Z Warszawskiego Barometru Rowerowego 2015 wynika, że podróże na rowerze stanowiły 3,1% wszystkich podróży. W 2017 szacowano tę liczbę na 5,5%. W kolejnych latach najwyraźniej odstąpiono od tego typu szacunków – być może zdając sobie sprawę z tego, że ta miara nie ma sensu. Dlaczego? 

Jednoznaczne jest, że ruch rowerowy odnotowuje wzrosty rok do roku, przy czym w 2021 było to aż 17% więcej niż w roku 2020. Biorąc pod uwagę, że według portalu transport-publiczny.pl w 2017 roku po drogach stolicy poruszało się średnio około 75 tysięcy rowerzystów dziennie, można śmiało założyć (przy skromnym wzroście 7% rok do roku), że obecnie liczba ta przekracza 100 tysięcy cyklistów. 

Ilu kierowców jest w Warszawie?

Jak to się ma do podróży samochodem? Trudno jednoznacznie ocenić. Nie ma jednolitego systemu pozwalającego ocenić natężenie ruchu w całym mieście odsiewając od tego tranzyt. Dane dotyczące zarejestrowanych pojazdów (ponad 2 miliony) są zafałszowane m.in. przez leasing, z kolei ruch na mostach (ponad 600 tys.)… dotyczy tylko ruchu na mostach. 

Mimo tego myślę, że z wyłączeniem tranzytu można założyć, że po Warszawie codziennie jeździ średnio ok. miliona aut (uwaga, nie dam sobie ręki uciąć za te dane – jeżeli ktoś ma wiarygodne źródło w temacie, chętnie je tutaj uwzględnię). 

Jak policzyć stosunek rowerzystów do pozostałych uczestników ruchu?

Oczywiście to nie wyczerpuje tematu – przecież trzeba by jeszcze policzyć pasażerów komunikacji publicznej (w 2020 roku prawie 2 miliony dziennie) oraz dokładnie zbadać w stosunku do czego szacujemy udział procentowy podróży na rowerze. A żeby faktycznie móc mówić o jakimś procencie podróży w mieście, trzeba by najpierw wziąć się poważnie za definicję takiej podróży… 

Czy chodzi tylko o podróże do pracy? Co zrobić z osobami które w jedną stronę jadą zbiorkomem a wracają na rowerze? Od wszystkich tych pytań będzie zależał ostateczny, procentowy wynik dzienny. Bo przecież też nie jest tak, że każdego dnia musimy korzystać z tego samego środka transportu.

Co w takim razie wiemy?

W związku z wyżej wymienionymi wyzwaniami najlepiej odnieść się do danych z Barometru Warszawskiego (które jest badaniem ankietowym prowadzonym wśród mieszkańców stolicy mających powyżej 15 lat) – według Barometru 41% mieszkańców korzysta z rowerów, z czego 7% robi to regularnie, czyli kilka-kilkanaście razy w tygodniu. Odsetek osób deklarujących jazdę codziennie wynosi natomiast 2%.

Podsumowując, dostępne dane mówią nam, że:

  • rowerzystów z roku na rok jest coraz więcej
  • ich liczba to średnio ponad 100 tysięcy dziennie
  • okazjonalną jazdę na rowerze deklaruje aż 41% mieszkańców powyżej 15 r.ż.
  • do tego trzeba doliczyć nieokreśloną liczbę niepełnoletnich rowerzystów

Skoro ruch rośnie, a rowerzyści zachowują się nieodpowiedzialnie, to liczba wypadków powinna rosnąć. Mimo tego, z roku na rok jest coraz mniejsza. Mało tego, wystarczy krótka kalkulacja, żeby zobaczyć o ile mniejszym zagrożeniem dla pieszych są rowerzyści.

Jakie jest ryzyko śmierci pod kołami roweru?

Uwaga – te obliczenia są bardzo orientacyjne przez niepewne dane dotyczące średniej liczby pojazdów poruszającej się ulicami stolicy. Lepiej powoływać się na liczby bezwzględne 😉

Jako rok odniesienia przyjmiemy 2018, ponieważ wtedy ostatnio miał miejsce wypadek, w wyniku którego pieszy poniósł śmierć w wyniku potrącenia przez rowerzystę.

Ryzyko wypadku śmiertelnego z udziałem samochodu w przypadku ok. miliona aut dziennie przez 365 dni w roku i 24 wypadków śmiertelnych z udziałem pieszych wynosi zatem 1 na 15 208 333 przejazdy.

W przypadku rowerów liczba ta (ok. 82 tysiące dziennie) i jednego wypadku śmiertelnego wynosi 1 na 29 930 000 przejazdów. Jak widać, nawet w rekordowo złym roku ryzyko śmierci pod kołami roweru było niemal dwa razy mniejsze niż pod kołami samochodu.

Dlaczego nie pójść dalej? W końcu chodzi o raptem jeden wypadek śmiertelny w ciągu ostatnich lat. Zakładając okres referencyjny 2017-2020 (raport dotyczący bezpieczeństwa ruchu za 2021 jeszcze się nie ukazał), ryzyko śmierci pod kołami auta wynosi (milion aut x 1460 dni / 98 ofiar śmiertelnych) 1 do 14 897 959.

W analogicznym okresie ryzyko śmierci pod kołami roweru (90 tys. rowerów x 1460 dni / 1 ofiara śmiertelna) wynosi 1 do 131 400 000, czyli jest niemal dziewięć razy mniejsze.

Analogicznie możemy policzyć ryzyko wypadku z udziałem auta i pieszego oraz roweru i pieszego. Dla ułatwienia wykorzystam tylko dane za rok 2020.

Zatem milion aut razy 365 dni przez 173 wypadków z pieszymi bez ofiar śmiertelnych daje nam wynik 1 do 2 109 826.

Natomiast 100 tysięcy rowerów razy 365 dni przez 14 wypadków z pieszymi daje nam wynik 1 do 2 607 142 – mimo prowadzenia dróg dla rowerów po chodnikach i nagminnej kolizyjności z ciągami pieszymi rower nadal ma lepszy wynik niż poruszające się po wydzielonych specjalnie dla nich pasach samochody – choć różnice nie są aż tak duże jak w przypadku wypadków śmiertelnych.

Dlaczego tak się dzieje? Najlepiej zapoznać się z raportem dotyczącym bezpieczeństwa ruchu rowerowego autorstwa stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, z którego wynika, że do największej liczby wypadków z udziałem rowerzystów i pieszych dochodzi… na pasach, podobnie jak w przypadku pieszych i kierowców.

Wnioski są jednoznaczne – choć wypadki z udziałem rowerzystów pieszych zdarzają się niewiele rzadziej od wypadków z udziałem kierowców i pieszych, te pierwsze o wiele rzadziej kończą się śmiercią.

Ale czy to znaczy, że nie musimy przejmować się bezpieczeństwem ruchu rowerowego? Oczywiście, że nie.

Problemy z bezpieczeństwem

Oczywiście nie jest tak, że rowerzyści nie powodują wypadków i nie mają problemów z bezpieczeństwem ruchu. W Warszawie problemy te sprowadzają się do trzech głównych kategorii:

Kolizje z ruchem drogowym

Nie ma się co czarować, mimo postępów w rozbudowie sieci, którymi chwali się rok do roku Zarząd Dróg Miejskich, warszawskie szlaki rowerowe nadal są pełne tzw. “teleportów”, czyli miejsc, które się ze sobą nie łączą. W takiej sytuacji, często jedynym legalnym wyborem jest jezdnia. Kolizje rowerzystów z autami nie zdarzają się co prawda często, ale mogą mieć tragiczne w skutkach konsekwencje.

Kolizje z ruchem pieszym

Drugim problemem infrastrukturalnym są kolizje dróg dla rowerów z infrastrukturą dla pieszych – wszelkiego rodzaju zawijasy dookoła przystanków komunikacji miejskiej, drogi dla rowerów przecinające chodniki, ciągi pieszo-rowerowe i… same chodniki, po których zdarza się jeździć co mniej odważnym rowerzystom, którzy boją się wyjechać na jezdnię. Wszystko to zwiększa ryzyko kolizji rowerzysty z pieszym.

Arogancja uczestników ruchu

Polacy mają problemy z ruchem drogowym i szacunkiem do innych uczestników ruchu. Można się z tym stwierdzeniem kłócić, ale nie sprawi to, że będzie mniej prawdziwe. Odnosi się to do wszystkich kategorii uczestników ruchu. Nie jest rzadkością spotkanie pieszych na DDR wchodzących wprost pod rower, kierowców wyprzedzających na pasach czy rowerzystów lawirujących między pieszymi. 

Ponieważ samochód waży przynajmniej kilkaset kilogramów (a nowoczesny samochód raczej tonę i więcej), rower kilkanaście kilogramów, a człowiek tyle co człowiek, oczywiste jest, że najwięcej ofiar bezmyślności powodują kierowcy, a najmniej piesi. Rowerzyści nie są tak groźni jak kierowcy, co nie znaczy, że są całkowicie bezpieczni dla pieszych. 

Masa rozpędzonego człowieka i kilkanaście kilogramów roweru może być wystarczająca, aby spowodować wypadek śmiertelny. To już się zdarzało – głośny przypadek śmiertelnego wypadku na Saskiej Kępie to chyba sztandarowy przykład arogancji rowerzysty wobec innych uczestników ruchu. Warto jednak zauważyć, że to jeden z dwóch wypadków w których rowerzysta potrącił śmiertelnie pieszego w ostatnich latach – podczas gdy w przypadku kierowców możemy mówić o zabitych 22 osobach w samym 2020. 

Ale takie zachowania to niestety nie jest rzadkość. Na Wilanowie można spotkać rowerzystów przeganiających rodziców z dziećmi z dróg dla rowerów, ponieważ “oni chcą jechać szybko”. Mimo tego, że zgodnie z prawem dzieci do 10 roku życia powinny jeździć chodnikiem (bo są traktowane jak piesi), w mojej opinii to zachowanie niedopuszczalne, porównywalne z wydzieraniem się kierowców na rowerzystów, żeby „wyp****li im z jezdni”.

Musisz być odpowiedzialny także za innych użytkowników ruchu, tych którzy nie ogarniają przepisów też. Jasne, w porównaniu do samochodu lekki rower jest stosunkowo bezpieczny dla pieszych (zarówno tych pełno jak i niepełnoletnich) – co nie znaczy, że nie możesz po prostu mieć pecha i zrobić komuś lub sobie krzywdę. 

Jazda po chodniku to jeszcze inna para kaloszy. Pamiętaj – jeżeli warunki pogodowe nie są ekstremalne, a ograniczenie prędkości wynosi mniej niż 60 km/h, nie masz prawa jechać rowerem po chodniku. Jeżeli decydujesz się, aby złamać prawo, po pierwsze licz się z potencjalnymi konsekwencjami (mandat), a po drugie – zachowuj się tam jak gość, a nie jak król drogi. Jadąc po chodniku to ty jesteś zagrożeniem dla pieszych.

Nie chodzi tylko o twoje umiejętności. Chodzi też o czas reakcji pozostałych uczestników ruchu, o ich stan zdrowia itd. Krótko mówiąc – jadąc nie odpowiadasz wyłącznie za siebie. Jadąc odpowiadasz za wszystkich, z którymi możesz się po drodze spotkać. Może to brzmieć przytłaczająco, ale tak po prostu jest. Musimy dbać o siebie nawzajem.

Tak, infrastruktura rowerowa w Polsce jest biedna i źle wytrasowana. Tak, każdy chciałby jechać szybko. Ale to wygląda dokładnie tak samo jak z kierowcami – jeżeli jesteś w terenie zabudowanym, masz obowiązek uważać na pozostałych uczestników ruchu. Obowiązek. Chcesz jechać szybko? Pojedź na Gassy, masz tam świetną trasę kolarską. A w miejscach, gdzie pieszy może losowo wyskoczyć ci na DDR zwalniasz. Koniec, kropka.

Rozwiązania

Choć z roku na rok jest coraz lepiej, nie jest tak, że pole do poprawy nie istnieje. Nawet jeżeli dane przeczą tezie, że rowerzyści jeżdżą coraz bardziej niebezpiecznie, myślę, że jest dość oczywiste, że dla części pieszych zwiększony ruch rowerowy może być po prostu przytłaczający i sprawiać poczucie niebezpieczeństwa.

Co zatem możemy zrobić? Pierwszy krok został już poczyniony przez Sejm – zwaloryzowano kwoty mandatów za niebezpieczne zachowania na drogach. To zdyscyplinuje zarówno krewkich kierowców jak i co bardziej bezmyślnych rowerzystów.

Drugim krokiem powinny być zmiany w infrastrukturze. Aby zwiększyć poczucie bezpieczeństwa pieszych, postanowiłem złożyć do Budżetu Obywatelskiego projekt mający zwiększyć bezpieczeństwo “kolizyjnych” punktów w których duży ruch rowerowy przecina popularne ciągi piesze (jak choćby przy Metrze Politechnika). W przypadku kolizji z autami pozostaje liczyć na aktywność Zarządu Dróg Miejskich w kwestii spajania sieci połączeń rowerowych.

Trzecim krokiem może być tylko edukacja – nie tylko w zakresie przepisów, ale też wyobraźni względem innych użytkowników ruchu. Pamiętaj, każdy może mieć gorszy dzień, na drogę zawsze może wybiegnąć dziecko, ktoś pod wpływem alkoholu może stwierdzić, że przebiegnie ci przed kierownicą. Tak, nie powinno tak się zdarzyć. Ale się zdarza. Także dbajmy o siebie na ulicach i starajmy się myśleć o innych uczestnikach ruchu 😉 

Rowery to bezpieczny środek transportu, dodatkowo bardzo wygodny na krótkie i średnie dystanse – ale też trzeba jeździć na nich z głową. 

PS. Świadomie nie zamierzam zabierać głosu w inbie czy powinno się obowiązkowo jeździć w kaskach czy nie. Nie uważam się za wystarczająco kompetentnego, aby doradzać w tej sprawie. Ale z własnego doświadczenia wnioskuję, że lepiej mieć kask na sobie niż go nie mieć.