Kategorie
Różności Ursus

Polemika z panem Zbigniewem Janasem z Tajnej Komisji Zakładowej Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” w Zakładach Mechanicznych Ursus

Udostępnij

Wydarzyła się rzecz przezabawna, a mianowicie pan Zbigniew Janas z Tajnej Komisji Zakładowej Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” w Zakładach Mechanicznych Ursus napisał na stronę Urząd Dzielnicy Ursus m.st. Warszawy list w którym wyraża swoje oburzenie tym, że komuś nazwa ronda u zbiegu Habicha i Posagu 7 Panien może się nie podobać.

Tak się składa, że urodziłem się w roku 1988, czyli w czasie w którym zaczęły się przemiany demokratyczne w Polsce. Nie znam zatem innego systemu politycznego niż III Rzeczpospolita, można powiedzieć, że jestem dzieckiem demokracji i wolności.

Pan Janas dorastał w czasach PRL i najwyraźniej z pewnych rzeczy wyrosnąć mu się nie udało.

Doceniam jego walkę i zaangażowanie, ale uważam, że jeżeli ktoś wolność rozumie przez zakaz wszelkiej krytyki oraz dyskusji, to najzwyczajniej w świecie do tej wolności nie dorósł. Tak już czasem bywa, że dawni bojownicy czasów autorytaryzmu w nowych realiach odnajdują się co najmniej średnio.

Niemniej jednak wrzucam jego list, bo jako zapalony demokrata wierzę w to, że każdy ma prawo do wypowiedzi – niezależnie od tego, jak ją oceniamy. Tylko powinien zawsze, podkreślam – ZAWSZE mieć z tyłu głowy, że ta wypowiedź będzie oceniana. Bo mamy do tego prawo, bo na tym polegają ideały wolności.

Także do tego, żeby uważać, że nazwa „rondo Tajnej Komisji Zakładowej Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” w Zakładach Mechanicznych Ursus” jest za długa.

Bo tak po prostu jest 😊

Link do listu pana Janasa znajdziecie Państwo tutaj >>>

Treść listu:

Zdarzyła się bardzo piękna rzecz – dzielnica Ursus, we współpracy z Radą Warszawy, doprowadziła do nadania jednemu z rond nazwy Tajnej Komisji Zakładowej Solidarności w Zakładach Mechanicznych „Ursus”. Jestem z tego faktu dumny, bo TKZ to także historia mojej, ale też moich przyjaciół oraz koleżanek i kolegów, działalności opozycyjnej w czasach komuny. Pomysłodawcą tej nazwy jest Fundacja dla Ursusa.

Niedawno dowiedziałem się, że grupa osób, ale nie tyle nieświadomych historii miejsca, w którym mieszkają, ile radnych tej dzielnicy – tych, co wcześniej próbowali doprowadzić do nieprzyjęcia tej nazwy – przychodzi teraz na rondo, aby robić sobie zdjęcia pod tablicą. Ale nie na pamiątkę, tylko po to, aby potem dworować z tej nazwy. Pytam, czy mają świadomość z czego, a właściwie z KOGO się naśmiewają?

Tajna Komisja Zakładowa to nie był martwy twór organizacyjny. Tworzyli ją wspaniali i dzielni ludzie, z których bardzo wielu już nie żyje.

Czuję się upoważniony, aby zabrać w tej sprawie głos. Przez dwa lata, aż do dnia powstania Solidarności, pracowałem jako elektromonter w Zakładach Mechanicznych „Ursus” i choć nie byłem mieszkańcem tej dzielnicy, to właśnie tu jakiś czas ukrywałem się. Byłem przewodniczącym ursuskiej Solidarności i potem  członkiem władz podziemia. Można też powiedzieć, że byłem szefem szefów Tajnej Komisji Zakładowej, gdyż przywódcy podziemnej solidarności ściśle współpracowali z TKZ-tem. Spotykaliśmy się regularnie i razem ustalaliśmy plany działania.

Moja historia to 11 lat walki o niepodległość. Przeżyłem wszystko: lata ukrywania się, dziesiątki aresztowań i więzienie. Latały za mną listy gończe. Moja rodzina, jak i rodziny pozostałych opozycjonistów, była śledzona przez bezpiekę. Nasze dzieci miesiącami, albo i latami, nie widziały jednego z rodziców. Może ktoś poważy się powiedzieć, że to właściwie taka typowa historia. Jednak to ja wyleciałem z roboty za moją działalność przeciw władzy komunistycznej! Wraz z rodziną przetrzymałem sześć lat bezrobocia w czasach, gdy nikt jeszcze o czymś takim nie słyszał. Mówię to dlatego, aby wzmocić siłę mojego mojego przekazu.

TKZ powstała tuż po wprowadzeniu stanu wojennego. Ludzie, którzy kierowali Solidarnością, albo dostali wyroki i poszli do więzienia, albo byli internowani, albo, tak jak ja, zeszli do podziemia. Ukrywając się, nie bylibyśmy w stanie przetrwać bez kolegów i koleżanek, którzy pracując w Zakładach, w ukryciu kierowali Tajną Komisją Zakładową. Było kilku szefów Komisji. Dlaczego? Bo aresztowania nie były rzadkością. Ktoś szedł do więzienia, to wtedy ktoś go zastępował. Ale wracali i działali dalej! Większość z nich aż do ’89 roku. Zobaczcie, ile to jest lat! To nie jest miesiąc, czy dwa, to są długie lata walki.

W 80% byli to robotnicy, niektórzy jedyni żywiciele rodzin! Więzieni, wyrzucani z pracy, z „wilczym listem” bez szans na zatrudnienie w państwowych fabrykach.

Tyle było wspaniałych postaci zaangażowanych w działalność Tajnej Komisji Zakładowej: Bogdan Bujak – jedyny żyjący szef TKZ, Bogdan Rogowski – prawdziwy robol od ciężkiej pracy przy traktorach, Czesio Latusek, Janina Górecka, Stasio Romanowski, Janusz Kucharczyk i Marek Jarosiński, który organizował strajki w ’89 roku. Pragnę też wymienić Jerzego Domżalskiego, autora książki „Gdy chcieliśmy być wolni”, który teraz spisuje historię Ursusa.

Ursus ma jedną z piękniejszych kart w historii Polski i Warszawy. Nie znam drugiej dzielnicy tak zasłużonej w walce o niepodległość, ale nie tylko. Ursus to również historia nowoczesnego polskiego przemysłu. To dzielnica wyjątkowa, bo jej historia splatała się z historią walki różnych pokoleń o wolność i niepodległość Polski: AK, KOR i Czerwiec ’76 roku, Solidarność nadziemna i ta podziemna w stanie wojennym.

I nagle pojawia się kilka osób, które albo nic nie wiedzą o historii miejsca, z którego kandydowali na radnych, albo (o zgrozo!) ich to nie interesuje.

Zwracam się nie tylko do tych, którzy drwią i umniejszają znaczenie Tajnej Komisji Zakładowej, ale też do tych mieszkańców Ursusa, którzy wybrali owych naśmiewców, oddając im prawo do decydowania. Jeżeli ponownie zechcą kiedyś kandydować do władz, nie zapomnijcie im drwin z ludzi, którzy za walkę o Waszą i ich wolność oraz demokratyczną Polskę zapłacili straszliwą cenę swojego życia i udręki  przez całe lata. Dziś, w wolnym kraju, można ot tak sobie z czegoś kpić i nie pójść za to siedzieć. W czasach Komisji byłoby inaczej.

I jeszcze słów kilka do osób, które śmieszy nazwa, bo co to znaczy „ za długa”?  Najpierw poznajcie historię a potem zabierajcie głos, bo można wstydzić się przez całe życie za to, co się powiedziało, napisało czy zrobiło.

Nie ma zgody na naśmiewanie się z ludzi, którzy wywalczyli wam wolność.

Zbigniew Janas

PS. Zwracam uwagę na to, że w liście autor użył pełnej nazwy Tajnej Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w Ursusie tylko raz, w pozostałych przypadkach używając form skróconych.